div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Przez ostatnie tygodnie tylko to chodziło Ci po głowie. Tylko to dawało Ci siłę do życia, zdeterminowany ciągle szukałeś i nie poddawałeś się. Nigdy nie traciłeś nadziei. Teraz, gdy już przed nim stoisz, czujesz, jakie masz miękkie kolana i jak mocno bije Ci serce. Niemalże wyrywało Ci pierś. Zacisnąłeś zęby, a dłoń sama układała się w pięść. Na ten moment właśnie czekałeś od tamtej pory.
Brzydziłeś się tymy małymi oczyma i kpiącym uśmiechem. Wyobrażałeś sobie, że to one właśnie patrzyły z satysfakcją, gdy niszczyły Ci rodzinę.
Za mało słów, by opisać te emocje. Za mało miejsca, by nawet starać się je choć przybliżyć.
- Ktoś Ty? - zapytał nad wyraz spokojnie.
Nie łatwo było Ci się tutaj dostać. Kryjówka maga była naprawdę dobrze ukryta. Udało Ci się pokonać straże i wyjść bez szwanku, jednak Twój kolejny przeciwnik był o wiele potężniejszy.
Offline
- Przechodziłem obok - rzuciłem niefrasobliwym tonem. Z trudem utrzymywałem go, gdy całe me serce, całe me ciało wypełniał palący żar, ogień, nienawiść. Oczy mi zabłysły. - Patrzę, a tu się kryje ten gość, ten, co mi starych ukatrupił. To pomyślałem że się zemszczę. Rozumiesz.
Offline
Mężczyzna spojrzał na Ciebie tym samym wzrokiem, którym Ty patrzyłeś na młode urodziwe i łatwe dziewki. Może brak mu było tegoż błysku wątpliwego zaspokojenia swoich żądz seksualnych, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje.
- Cóż za psina! Jakie licho Cię przywiało, co? - zapytał, po czym machnął ręką i westchnął. - Skoro zabiłem, to ścierwa byli. Zmykaj, psino, pókim kości Ci nie połamał!
Offline
- Hehe - zaśmiałem się krótko, zupełnie bez rozbawienia. Moja twarz przybrała okropny grymas. - Haha! Dobre! He! Nie.
Splunąłem mu pod nogi.
- Zaraz cię zabiję. Boś ścierwo - rzekłem beztrosko. - Tak.
Dobyłem miecza. Spojrzałem jeszcze raz na tę twarz, tą znienawidzoną. Spojrzałem w oczy, które niegdyś patrzyły bez wzruszenia, jak moi rodzice konali. A teraz te same oczy zastygną w przerażeniu. I już nigdy więcej nie zabłyśnie w nich iskra życia.
Ryknąłem, rzuciłem się na niego z mieczem. Zaatakowałem.
Offline
Początkowo mag wydawał się zaskoczony, jednak wykazał się niesamowitym refleksem i w ostatniej chwili odskoczył w bok. Ty zaś trafiając w pustą przestrzeń zachwiałeś się, lecz nie straciłeś równowagi, ustałeś.
- Wkurwiłeś mnie, gówniarzu. - rzekł otrzepując ręce. - Z magiem mieczem nie wygrasz. Idiotą jesteś, skoro zemstę planując, za złom chwytasz! - dodał i wyciągnął przed siebie dłoń.
- Tssa! - wypowiedział wyraźnie i z lekkością. Nie minął ułamek sekundy, gdy w lewej dłoni poczułeś nieprzyjemne, jednakże niezbyt dotkliwe uczucie. Mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo i zupełnie najzwyczajniej w świecie odgarnął długie siwe włosy z twarzy. Ukłucie ponowiło się, z podwójną siłą. tym razem poczułeś je w udzie.
Offline
Skrzywiłem się, czując kłucia. Nie były bardzo bolesne, jednak wystarczyły, by spowolnić mnie na ułamek sekundy, przez co mag mógł mnie w tym czasie z łatwością wykończyć. Błyskawicznie poderwałem się, odskoczyłem wpierw w tył, potem w lewo i, nie zwlekając, wykonałem szybką fintę, najpierw przymierzając się do szybkiego, zmyłkowego uderzenia z prawej, by w rzeczywistości zaatakować krótkim, acz celnym cięciem w lewy bok starca.
Naraz przez mój umysł przepłynęła straszliwa myśl, mrożąca krew w żyłach. Mag miał ogromną przewagę, gdyż... był magiem. Miałem nikłe szanse na zwycięstwo. Jednak prędko odrzuciłem tę myśl, wiedząc, że jeśli zacznę mieć wątpliwości, z pewnością przegram. Musiałem być pewny zwycięstwa. Na pewno wygram, tak. I w dupie mam jego magię.
Offline
Gdybyś był tylko o ułamek sekundy, niewielki maleńki ułamek sekundy szybszy, trafił byś w to miejsce, które sobie wyznaczyłeś w myślach. Jednakże trafiłeś przeciwnika, bowiem ostrze nacięło płytko jego skórę. Na jego jasnej koszuli pojawiła się czerwona plama.
Mag odskoczył.
- Kurwa! - przeklął, dotykając dłonią okaleczenia. Spojrzał na ciebie z mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
W tym momencie przyszłą ci do głowy dająca nadzieję myśl. Może i nie ugodziłeś poważnie maga, to jednak go zraniłeś. A to oznacza, że nie jest nietykalny...
Offline
Co? Co on robi? Czyżby nie umiał walczyć? Mag, miast bronić się, zasłaniać, dał mi kupę czasu na to, bym zabił go jednym cięciem, jęcząc z powodu jednej małej rany. Nie zwlekając, od razu obrzuciłem go serią szybkich pchnięć, na wypadek, gdyby zdołał zablokować jeden dłuższy - nie mogłem przecież odmówić mu refleksu. Robiłem zwody, uniki, pady, odskoki, doskoki, uskoki. Nie chciałem dać mu ni ułamka sekundy czasu na to, by mógł rzucić jakikolwiek czar. Bo to równałoby się ze śmiercią dla mnie.
Offline