div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Moderator
Dwa dni, drogi na północ od ruin zamku Verga, znajduje się pewien stary obelisk. Podróżni którzy przechodzą obok tego kamiennego monumentu myślą że to tylko stary pomnik jakiegoś pradawnego kultu lub grób nieznanej osoby. Jedynie nieliczni wiedzą czym tak naprawdę jest ten obelisk, a całą prawdę na temat tego tajemniczego monumentu znają jedynie druidzi.
Obelisk ten jest, jedną z niewielu świątyń orczej bogini Dernerugi królowej wilków i dziczy. Obelisk ten wysokością osiąga do 4-4.5 metra, wyryte są na nim symbole, wielokrotnie przez laików i nieuków zwane hieroglifami, choć tak naprawdę jest to bardzo stare pismo kinowe, którego znaczenia potrafią odszyfrować wiekowi arcydruidzi.
U podnóża obelisku znajduje się mała gliniana miseczka w której druidzi składają ofiary. Jednak najbardziej intrygującą rzeczą jaką można zauważyć przy obelisku to że wędrujące przez te tereny wilki, są łagodne i nie-atakują nikogo, ani dzikiej zwierzyny ani istot rozumnych, okazują agresję jedynie wtedy gdy ktoś próbuje sprofanować owy obelisk. Oraz że, wilki te nie pozawalają przelać niczyjej krwi w obrzeżach monumentu.
Offline
Przechodził tylko tamtędy, lecz zatrzymał się aby oddać hołd bogini.
nagle poczuł przelatujący przez całe ciało dreszcz, trwało to tylko chwile i nagle ucichło.
Czół przepełniającą to miejsce energie.Zatrzymał się.Uklęknął, zaczął medytować.
Offline
Świat wokół rozpłynął się, dźwięki, kolory, zapachy, odczucia, myśli - wszystko zlało się w jedną chaotyczną całość, krążącą, wirującą wokół ciebie, a twoja głowa, twój umysł zdawał się być środkiem tego chaosu, jednocześnie będąc jedyną trwałą, logiczną rzeczą. A po chwili wszystko zniknęło. Usłyszałeś szum wodospadu, jednostajny i cieszący ucho, przyjemna, delikatna woń lasu wypełniła ci nozdrza, poczułeś na swojej twarzy maleńkie kropelki wody, które rozrzucał na wszystkie strony buzujący wodospad. Poczułeś miękką trawę pod gołymi stopami.
Otworzyłeś oczy. I teraz one zasmakowały piękna tego, co cię otaczało.
Znajdowałeś się na leśnej polanie, porośniętej niską, zieloną trawą. Na lewo od ciebie pienił się wodospad. Woda spływała gdzieś z wysoka, spomiędzy szarych, potężnych skał - zdawało się, że z samego nieba. A nieboskłon był koloru błękitu, delikatnego, nie intensywnego. Śnieżnobiałe strzępy chmur pływały po nim spokojnie, grzało złociste, okrągłe słońce - i, co dziwne, wcale nie raziło cię w oczy. I nawet nie było ci gorąco - było akurat.
I wtedy spostrzegłeś, że nie jesteś sam. Od strony wodospadu maszerowała ku tobie elfka - arcypiękna elfka. Była dosyć wysoka, szczupła, posiadała fiołkowe, kocie oczy. Proste, czarne włosy kaskadą spływały jej z ramion, aż po biodra. Zgrabne, długie nogi powoli stąpały, kierując elfkę w twoją stronę. I nagle dostrzegłeś coś jeszcze - elfka była całkowicie naga. I wcale nie pozbawiona krągłości.
Do głowy przyszły ci sprośne myśli. Choć wiedziałeś, że nie wypada się tak gapić, nie mogłeś oderwać wzroku od tajemniczej piękności. A elfka naraz uśmiechnęła się. A jej uśmiech był piękniejszy nade wszystko, co w życiu uważałeś za "piękne". Gdy się zbliżyła, poczułeś bijącą od niej woń lawendy.
- Słyszę twoje myśli - powiedziała aksamitnym, zwalającym z nóg głosem. Zrobiłeś się cały czerwony, szybko przepędziłeś z głowy fantazje na jej temat, odwróciłeś wzrok. Pomyślałeś, że jeszcze nigdy nie było ci tak wstyd.
Elfka zachichotała. A jej chichot był piękniejszy nade wszystkie chichoty świata.
Offline
Wyrzuciłem z głowy wszystkie otaczające mnie myśli i pragnienia.
Wciąż czerwony odwróciłem się do niej, pospiesznie spytałem spytałem.
Co ja tu robię, co się stało? - wciąż nie mogąc oderwać oczu od jej piękności.
Znów poczułem otaczający mnie zapach który robił się coraz mocniejszy.
Offline
// Chłopie, rozpisz się trochę! Pisz dłuższe posty, opisz swoje wrażenia, odczucia, żeby to nie było takie... suche.
Elfka ponownie zachichotała, wzbudzając u ciebie, nie wiedzieć czemu, zakłopotanie. Piękność zaś najwyraźniej wcale się nie wstydziła - nie miała zamiaru zakrywać swego obnażonego ciała. Podeszła bliżej, na co przez twoje ciało przeszedł dreszcz... dziwny, rozkoszny dreszcz.
- Medytujesz - odparła elfka tonem, jakby to było oczywiste. Jej głos potoczył się pięknym echem przez rajski świat, w którym się znalazłeś. - Jesteś u siebie - dodała tajemniczo.
Offline
Weteran
Cmentarius siedział na kamieniu zrośniętym z drzewem, opierając się o pień. Przyglądał się młodzikowi, który już od dłuższej chwili klęczał modląc się, czy też medytując. Zachowywał się, zaiste, bardzo dziwnie. Jakby z kimś rozmawiał, bo przecież widział, jak otwiera usta i coś mówi. Rozumiał, że niektórzy wolą wznosić modły do bóstw na głos, ale on... Sprawiał wrażenie, jakby obok stała osoba i prowadziła z nim konwersację. "Wariat" - pomyślał, bo, jak dotąd, nie spotkał się z czymś takim. Zsunął się z głazu i stanął twardo na ziemi, acz wciąż tak, by młodzieniec nie mógł go dostrzec. Po chwili namysłu wyszedł z wysokich krzewów i podszedł wolnym krokiem do chłopaka, następnie uklęknąl obok niego, kątem oka lustrując jego reakcję. Po krótkim czasie przestał zwracać na niego uwagę, wpatrując się w obelisk, gdyz wyraźnie wyczuwał lekką aktywność heretyckiej magii, wprawdzie zakamuflowaną, ale nie sprawiło mu to problemu. W końcu, między innymi, do tego go wyuczono. Spróbował przebić się przez zapory psioniczne, lecz nie udało mu się. Podjął próbę po raz kolejny i wtedy, gdy już prawie rozerwał zasłonę dzielącą go od magicznego obiektu, zalała go fala czystej magii, jak płomień, sprawiając, że przewrócił się i zaczął obficie krwawić z ust, nosa, nawet oczu. "Cholera, mogłem jednak wziąć ze sobą adeptów" - Przeszło mu przez myśl i stracił przytomność.
Offline