div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Moderator
I tak w końcu przez kilka dni długiej podróży, w końcu dotarliście do na miejsce. Do gór Kajatu, władze Nerdii postanowiły wspomóc tutejszych osadników w walce z nieznanym rodzajem potwora który od wielu miesięcy terroryzuje tą spokojną i senną osadę. Gdy przekroczyliście ostanie wzgórze oczom waszym ukazała się właśnie ona. Neverspring. Osada u podnóża góry, jak na typową osadę była dość większa oraz bogatsza zdradzało to wygląd budynków. Choć drewniane, to jednak bardziej rozbudowane i okazalsze. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a na niebie powoli zaczęły dominować gwiazdy. Widzieliście jak mieszkańcy powoli wyruszali do swych domostw lub kierowali się w stronę karczmy.
Offline
Przygryzłem wargi. Choć lubię podróżować, zawsze miło posiedzieć w karczmie... - pomyślałem, po czym rozejrzałem się ciekawie po towarzyszach, których spotkałem w urzędzie Nerdii. Jaka miła przyjacielska atmosfera. - pomyślałem kpiąco. Jesteśmy tak sobie bliscy, że nawet nie znamy swoich imion. Westchnąłem, po czym zaproponowałem:
- Karczma jest dosyć przyjemnym miejscem i zwykle jest siedliskiem informacji wszelakich. Jest tam ciepło... No i jest tam piwo. A przy piwie łatwiej podaje się dłonie i imiona na zapoznanie. - stwierdziłem, jakby owy argument ściągał każdego mieszkańca, tfu! istotę z Everoldu do karczm. Uświadomiłem sobie, że wygaduję truizmy, więc rzuciłem:
- No to?
Offline
Administrator
Choć mu się spieszyło, jechał powoli. Przez ostatnie dni zmierzał do Neverspring. Życie w zakonie było nudne, a on potrzebował przygody. Przygody i bogactw! Wstrzymał konia i pełną piersią zaczerpnął górskiego powietrza. Westchnął mimowolnie i ruszył stępa. Gdy dojechał do karczmy zeskoczył z konia i poklepał go po grzbiecie, a następnie zaczął grzebać w jukach celem wzięcia najpotrzebniejszych drobnostek. Oddał do wozowni podejrzliwie patrząc na stajennego. Krokiem mówiącym, że karczma to miejsce gdzie bywa często wszedł do budynku.
Usiadł tam gdzie siedzieli jego towarzysze. Obrzucił ich obojętnym wzrokiem i wlepił wzrok w niewielki kandelabr leżący na stole. Gdy ciemnowłosy skończył mówić, Alideu uśmiechnął się krzywo i wstał, aby przywitać się ze wszytkimi.
- Alideu - zaczął krótko - pochodzę z Arissy, tego miasteczka na wschodzie Hirminii.
Uśmiechnął się głupio i poczuł się trochę niezręcznie. Nerwowo wytarł dłonie o uda i zaczął podawać wszystkim po kolei dłoń.
Offline
Mag przez całą drogę szedł pochmurnie ze wzrokiem spuszczonym w ziemie. Nie był zbytnio osobą towarzyską chodź jeśli miał działać w grupie to zawsze jako tako sobie radził. Kilka razy tylko spojrzał na twarze towarzyszy i bez zbędnego myślenia, nad tym z kim przyszło mu współpracować, dalej patrzył się melancholijnie w piaszczyste szlaki gór Kajatu. Po wywodach Algiriona nic nie odpowiedział, nie lubił mówić i jak zwykł zostawiał sprawę podjęcia decyzji, która nie jest mu potrzebna do życia, swoim towarzyszom.
- Jestem Quuit - rzucił szybko pod nosem dwa słowa i nie oglądając się począł wpatrwać w zachodzące słońce, które w tych stronach było wyjątkowo piękne.
Offline
Weteran
Jednooki nerwowo poprawiał opaskę na oku. Nachodziły go dziwne myśli, szczególnie zaś rozważał, skąd wzięły się opaski u piratów, skoro nie mieli problemów ze wzrokiem. Ostatecznie doszedł do bardzo naukowego i dosyć sprytnego rozwiązania. Otóż pirackie opaski służyły po prostu do skrócenia procesu przystosowywania się do zmiany światła. Siatkówka oka jest zbudowana z dwóch rodzajów komórek światłoczułych: czopków i pręcików. Pierwsze przeznaczone są do obserwacji przy świetle dziennym, drugie - nocnym. Pirat, wchodząc do ciemnego pomieszczenia, zdejmował opaskę z oka i od razu wszystko widział. Sprytne bestie - myślał Jednooki.
W drodze rozmyślał jeszcze o sytuacji politycznej na świecie i wpływu religii na życie... głupoty. Tuż przed karczmą druid spojrzał w niebo i pokręcił smętnie głową. Zamiast siedzieć w Karczmie wolałby rozpalić ogień gdzieś w lesie i tam spędzić noc. Prawdziwym, wiarygodnym źródłem informacji są zwierzęta, a nie pijani ludzie w karczmie. Wszedł lekkim krokiem do pomieszczenia i dołączył do swych towarzyszy.
-Nazywam się Jednooki. - Rzekł druid i z każdym sie grzecznie przywitał.
Offline
Mieszkaniec
Przystanąłem, gdy całość się zatrzymała przy tawernie. Zaprawdę byli to ciekawi ludzie. Uśmiechnął się, gdy zaproponowano by udać się do karczmy i napić się czegoś. Odrzekłem wtedy basowym głosem.
-Udać się można, jednak ja dziś pić nie będę. Co do wiadomości, trafna to uwaga. Poza tym znam się na tropieniu, wystarczy ustalić miejsce początków poszukiwań naszych zacnych. Zwą mnie Korinen Vahva, jednakże dla przyjaciół jestem po prostu Mały.
Po tych słowach ruszyłem każdemu uścisnąć dłoń, po czym sam skierowałem się ku wejściu do gospody, przyglądając się zachodowi, przypominającym słońce chowające się na północy za górami Tarnickimi.
Offline
Zamykam wątek
Offline