div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Nieznajoma poruszyła ustami szepcąc coś niewyraźnie, po czym poczułeś dość mocny ból w okolicach prawego ramienia. Nasilał się on coraz bardziej, tak samo jak uśmiech kobiety.
- Ból powinien zagłuszyć swędzenie...- powiedziała i odsunęła się od Ciebie, siadając przy Twoich rzeczach. Zaczęła je przeszukiwać, a gdy znalazła sakiewkę, zważyła ją w dłoni.
- Bingo! - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem. - Pokażę Ci coś... - dodała i sięgnęła do swojego płaszcza. Wyciągnęła z ukrytej kieszeni sporych rozmiarów czarną sakiewkę. Podeszła przed Ciebie i wysypała jej zawartość. Monet było naprawdę sporo...
- Każda z tych monet należała do mężczyzny, który był w tej samej sytuacji, co Ty... - uśmiechnęła się niewinnie i uroczo. Z Twojej sakiewki wyciągnęła jedną monetę i dorzuciła do swoich, pozbierała pieniądze i schowała do swojej sakiewki. odrzucając ją na bok, do reszty swoich rzeczy.
- Większość z nich została uśmiercona, kilkunastu spacyfikowanych, kilku uwolniłam... - usiadła na ziemi. Gdyby nie jej zamiary, byłaby najpiękniejszą kobietą na całym świecie, zwłaszcza, gdy nagusieńka leżała na zielonej trawie.
- Jeśli powiesz mi, dlaczego mam Cię wypuścić, to może się nad tym zastanowię...
Offline
Kusiło go, by dostać w swoje ręce zawartość tejże sakiewki. Monet było wiele, więc z pewnością mężczyzna wzbogaciłby się.
-Spójrz na mnie, Pani. Jestem młody, przede mną życie całe. Nie chciałbym go stracić, ze względu na moich dziadków. Tylko oni mi zostali. Gdyby dowiedzieli się o mojej śmierci, babka z pewnością umarłaby na zawał, natomiast dziad powiesiłby się. Chciałabyś mieć ich również na sumieniu? Starych ludzi, którzy żyli uczciwie i walczyli o to wszystko, co nas otacza? - rzekł wreszcie. -Mam przyjaciół, którzy mogli na mnie polegać. Nie raz, nie dwa ratowałem im skórę. Wielu z nich beze mnie nie poradziłoby sobie. Chcesz również przypieczętować ich los, moją śmiercią? - część prawdy, część kłamstw wychodziła z jego ust. Polegać na nim? To tak, jakby własnoręcznie wykopać sobie grób.
Offline
Kobieta nawet nie spojrzała na Ciebie, gdy to wygłaszałeś swoją wzruszającą mowę, która jej w ogóle nie poruszyła.
- Cóż... Nie znam ich, więc jakoś tak... - zastanowiła się. -...nie, nie rusza mnie to... - westchnęła.
- Poczekam więc tutaj na Twoich przyjaciół, może oni zdołają Cię uwolnić... - uśmiechnęła się wesoło. - A tym czasem, poznajmy się lepiej. Widzisz, urodziłam się daleko stąd, w okolicach wulkanu. Byłam pięknym dzieckiem, lecz nieostrożnym. Któregoś dnia o mało co nie utopiłam się w lawie... Uratował mnie pewien Styg. Zaprzyjaźniłam się z tym zwierzątkiem, które, jak się później okazało, nie było zwykłą jaszczurką, tylko Demonem. Ile ja miałam wtedy? 18? Tak! 18 lat... Zakochaliśmy się w sobie i dalej kochamy się nad życie. Dał mi siłę i magię. Któregoś dnia, było to w zeszłym stuleciu, założyliśmy się o to, kto więcej uwiedzie kochanków. Mamy zbierać po jednej monecie od każdego, a potem robimy z nimi, co chcemy. A mnie pociąga krew... - mówiła z pasją, patrząc Ci prosto w oczy, odsłaniając piękne kobiece piersi. - Twoje dzieciństwo także zapewne było spokojne i pełne miłości... Podzielisz się opowieścią? - uśmiechnęła się jak mała dziewczynka, prosząca o łyżkę miodu.
Offline
Westchnął, a następnie przewrócił oczami.
-Uratują mnie? Chyba żartujesz! - powiedział nieco donośniejszym głosem. -Nilker jest totalną fajtłapą. A nawet jeśli by tu przyszedl, zabiłabyś go. Po co mielibyśmy czekać? I tak pewnie siedzi gdzieś i pije piwo w ciepłej karczmie. - po chwili namysłu rzekł. -Poza tym wcale mnie nie uwio.... - zamknął oczy, by nie oglądać jej ciała. -uwiodłaś. Odmówiłem Ci. Oddaj mi więc moją monetę. I nie obchodzą mniee historie z dzieciństwa. Swojej również nie mam ochoty opowiadać! Nie rozumiem po co chcesz wiedzieć o mnie cokolwiek. Przecież i tak nie obchodzi Cię to. Jestem tylko jednym z wielu. Zapewne już zapomniałaś, jak miał na imię Twój poprzedni kochanek. Nawet nie wiesz, jak ja mam na imię! - pokręciłby teraz głową, gdyby tylko mógł. Wiedział, że nie nadejdzie pomoc, i musi liczyć wyłącznie na siebie.
Offline
Spacerowałem akurat w lesie, gdy nagle usłyszałem dziwne odgłosy. Jakieś krzyki i jęki... jęki rozkoszy. Potem nagle ustały i rozległo się wołanie, nie rozumiałem słów. Zaciekawiło mnie to i niby przypadkiem skręciłem w stronę miejsca, skąd dochodziły. Dotarłem do niewielkiej polany.
To, co ujrzałem, wprawiło mnie w osłupienie.
Stała tam zupełnie naga, piękna dziewczyna o długich, czarnych włosach i zgrabnym ciele. Ją spostrzegłem najpierw; nic dziwnego, nagich piękności nie oglądało się na co dzień. Siedziała na trawie, obok niej leżała katana. Dopiero potem spostrzegłem sparaliżowanego mężczyznę, będącego w połowie kroku, którego nie mógł wykonać. Niczym posąg. Lecz mówił.
Chwilę słuchałem ich rozmowy. Z majaczenia mężczyzny wyczytałem udawaną pewność siebie i głęboko skrywany strach. Udawał, że wszystko idzie po jego myśli, lecz tak naprawdę był bliski błagania o litość. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Po chwili wydedukowałem, że mężczyzna jest więźniem dziewczyny, która zastanawia się właśnie, czy go zabić. Zareagowałem dość szybko.
Podkradłem się od tyłu do dziewczyny i przyłożyłem swój miecz do jej gardła.
- Co tu się dzieje? - spytałem spokojnie.
Ostatnio edytowany przez Darton (28-01-11 20:08:15)
Offline
Kobieta zaśmiała się głośno z wyraźnym rozbawieniem. Dziwne jak na osobę, która miała ostrze przy gardle. Piękność wyszeptała coś w pradawnym języku, a zaraz po tym Twoja ręka prowadzona jakby magiczną, obcą siłą, uniosła się, zaś reszta ciała znieruchomiała.
- No! No! - krzyknęła przechylając głowę w tył, patrząc na Ciebie z dołu, odsłaniając piersi. Widziałeś tajemniczy uśmiech na jej pięknej twarzy, który powinien należeć bardziej do jakiegoś demona. - Czyżby dwie pieczenie na jednym ogniu? - kobieta przymrużyła oczy, przyglądając Ci się dokładniej, po czym westchnęła lekko i z rozbawieniem. - Mężczyźni! - tutaj odwróciła się do Sariona.
- Wiesz, masz rację, nie potrzebuję znać twojej historii. Jednak, jak już zdążyłeś zauważyć, mogę jednym słowem sprawić, że będziesz się ze mną szaleńczo kochał przez całą noc... - mówiła to, wstając i podchodząc do Ciebie. Zbliżyła swoja twarz do Twojej i pocałowała Cię w usta, którymi jakby ktoś kierował. Wytłumaczyć trudno, co się działo, ale to tak, jakby ktoś był w Twoim ciele i Twoimi wargami całował kobietę. Nieznajoma odsunęła się i spojrzała Ci w oczy z rozbawieniem. - ... ale nie o to chodzi. Złamałoby to także reguły gry, a ja nie lubię oszukiwać swojego ukochanego... - podeszła do sakiewek i oddała Ci monetę.
- Mam wymazać Ci pamięć czy wolisz żyć dalej ze wspomnieniami dzisiejszej nocy? - zapytała się Sariona, zupełnie ignorując nowo przybyłego, który był uwięziony w dość niewygodnej pozycji.
Offline
Byłem rozwścieczony. Ci Magowie i ich czary-mary. To nie jest wcale sprawiedliwe, że mogą zrobić ze mną, co chcą, nawet, gdy trzymam ostrze przy ich gardłach.
- A co zrobisz ze mną? - zapytałem drwiącym tonem. - Mnie też namiętnie pocałujesz, pogrozisz trochę, pobawisz się mną? - zaśmiałem się gorzko. - Udajesz kogoś, kto może wszystko, udajesz królową mężczyzn, których obwiązujesz sobie wokół palca, którzy spełniają twe rozkazy. Ha! - Zmrużyłem oczy. - Najlepiej zabij mnie od razu, bo na pewno nie ukorzę się przed tobą, nie będę twoim szczeniakiem, wiernie wypełniającym rozkazy. Jestem przygotowany na śmierć i nie boje się jej. Szkoda mi tylko, że mam zginąć z ręki kogoś... takiego. - Wykrzywiłem usta w odrazie.
Ostatnio edytowany przez Darton (28-01-11 20:48:46)
Offline
Gdy dojrzał całą sytuację, związaną z przybyciem nieznajomego, westchnął, a następnie po raz kolejny przewrócił oczami.
-Ja go tutaj nie zapraszałem. - powiedział chłodnym tonem do kobiety, która zdawała się być niezwykle ucieszona faktem pojawienia się nowego "celu". -Było ciąć od razu, a nie. Teraz obaj mamy problem. - zwrócił się teraz do owego mężczyzny, który znalazł się teraz w podobnej sytuacji. Gdy jednak kobieta oddała mu monetę, a chwilę później zadała pytanie, w jego duszy zapłonął płomyczek nadziei. W tej chwili uratował go właśnie umysł, który przez cały czas zniewolenia pracował na pełnych obrotach, by wymyślić jakiś dobry argument. Zawahał się jednak co miał odpowiedzieć w tej właśnie chwili. -Chciałbym, byś nie usuwała mych wspomnień. Chcę pamiętać wszystko, by kiedyś nie popełnić tego samego błędu. - rzekł wreszcie. Spojrzał z wyraźnie udawanym politowaniem na drugiego mężczyznę. Był niemalże rozbawiony. Dobrze, że podstawił się, by wymienić samego siebie, na Sariona.
-Głupiec... Ale jednocześnie uratował mnie. Może powinienem... nieee. - mówił sobie w myślach. Nie zamierzał rezygnować z takiej szansy.
Offline
Kobieta nawet nie spojrzała na szczekającego coś mężczyznę, próbującego ją obrazić, co było bezskuteczne. Podeszła ona do Sariona i uśmiechnęła się, o dziwo, naprawdę przyjaźnie.
- Szkoda, że się tak skończyło. Mogło być całkiem przyjemnie... - westchnęła ciężko i wypowiedziała kilka słów, po czym Twoje ciało było już w pełni kontrolowane przez Ciebie, czułeś jednak coś obcego w swoich żyłach. Zupełnie, jakby zostawiła kilka kropel swojej magii dla pewności, że nie wykonasz żadnego złego ruchu.
- Mam nadzieję jednak, że którejś nocy spotkamy się i przeżyjemy ze sobą wspaniałe chwile. Szkoda by było nie skosztować takiego przystojnego mężczyzny jak Ty... - mówiła patrząc Ci w oczy ze szczerym uśmiechem. W międzyczasie unieruchomiony mężczyzna poczuł bolesny skurcz łydek...
Offline
Teraz i ja westchnąłem ciężko. Nie próbowałem jej obrazić dlatego, że "miałem taki kaprys". Wylewałem po prostu swe emocje, to, co czułem w owej chwili. Zamilkłem jednak, widząc, że mnie ignoruje. Na mnie też przyjdzie czas, wiedziałem to. Byłem ciekaw, czy mnie oszczędzi, czy zabije, lecz tak naprawdę było mi to obojętne. Miałem jednak pewność, że wpierw pobawi się mną, udając niewinną dziewczynkę. Czemuż los musi być tak surowy wobec mnie? Od zawsze chciałem zginąć na wojnie, jak prawdziwy mężczyzna, a nie z rąk nagiej kobiety uzbrojonej w katanę.
Ostatnio edytowany przez Darton (28-01-11 21:21:18)
Offline
Gdy wreszcie odzyskał władzę w własnym ciele, lekko rozruszał ręce i nogi, by przyzwyczaić się do ruchu. Wreszcie uśmiechnął się lekko do kobiety, a następnie podszedł do mężczyzny, by położyć mu rękę na ramieniu i uśmiechnąć się tylko kpiąco. -Wybacz. Nie mogę nic zrobić. - zaśmiał się cicho, a następnie ruszył po swoje rzeczy. Założył koszulę, przywdział zbroję, płaszcz. Następnie przypiął do pasa sakwę i dokładnie związał dwoma paskami, coby jej nie zgubić. Chwycił łuk, kołczan i zarzucił je na plecy. Miecze przytwierdził po bokach. Chwycił również książkę z ziołami i wsadził ją do małej kieszonki, wewnątrz płaszcza. Założył kaptur na głowę i był już gotowy do drogi. Tylko... Coś nie dawało mu spokoju. Podszedł do kobiety, po czym zbliżył swoją twarz, do jej twarzy. -Gdzie będę mógł Cię znaleźć, w przyszłości? Mam wiele pytań, na które chciałbym poznać odpowiedzi. Przyznam, że zaintrygowałaś mnie, Lilianno. - szepnął, by tylko ona mogła to usłyszeć.
Offline
- Znajdziesz mnie, kiedy będę chciała być znaleziona. - odpowiedziała tajemniczo. - Myślę, że nastąpi to dość szybko... Nie odpuszczam sobie takich przystojnych mężczyzn... - uśmiechnęła się, po czym musnęła w delikatnym pocałunku usta Sariona. - Następnym razem Twoja sakiewka zelżeje o wagę jednej monety... - dodała z uśmiechem i przerzuciła wzrok na drugiego mężczyznę.
- No i co ja mam z Tobą zrobić... - westchnęła ciężko, drapiąc się po szyi z zamyśleniem.
Offline
-Więc pozostaje mi tylko czekać. Będę uważnie wypatrywał. Tymczasem... Bądź dla niego miła. I nie zapomnij, o monecie. - przypomniał, a po chwili odwrócił się na pięcie i wyruszył w stronę lasu. Dobrze pamiętał drogę do domu. W końcu chodzenie, po lasach nie było mu obce. Spojrzał jeszcze raz na nagą kobietę. Jego oczy mówiły "Do zobaczenia niebawem." On sam rozłożył bezradnie ręce, przenosząc wzrok na mężczyznę. Miał nadzieję, że ten nie będzie szukać zemsty, za to, że Sarion nie zareagował. Co miał zrobić? Na jego miejscu każdy postąpiłby tak samo. Mężczyzna skierował się do Nerdii, by tam odnaleźć Nilkera. Pewnie ten wpadł w jakieś kłopoty, albo zanudził się na śmierć, oczekując go. Młody zniknął za krzakiem, pozostawiając dwójkę samych sobie.
Offline
Przestałem tak bardzo wylewać swe emocje, starając się opanować, lecz wściekłość, żal i pragnienie zemsty szalały wewnątrz mnie.
- To twoja decyzja, o pani - zakpiłem. - Możesz mnie zabić, nawet nie mrugnę.
Stałem sparaliżowany, czekając na jej ruch, a wszystko było mi już zupełnie obojętne. A nawet chyba wolałbym śmierć. Wolę zginąć z jej rąk, niż zasławnąć jako mężczyzna, który wyprosił litość u nagiej, bezbronnej kobiety, uznałem.
- No dalej.
Offline
- A wiesz co, kochaneczku? - kobieta spojrzała na Ciebie obojętnym wzrokiem i zaczęła się ubierać. - Jakoś odechciało mnie się zabaw dzisiejszej nocy... Masz szczęście, uwolnię Cię... - powiedziała to i w tym samym momencie odzyskałeś władzę w ciele, oczywiście, niepełną. Mimo, że Ty kontrolowałeś ciało, czułeś w nim coś obcego.
- No! Sio albo zmienię zdanie! - westchnęła podnosząc katanę i przeglądając się w jej ostrzu.
Offline