div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Budynek ten wyróżnia się spośród wszystkich innych. Tym, co go odznaczało była jego nowość - czyste drewno i przyjemny ogólny wygląd zapraszały do środka.
A i ten był przyjemny. Pierwsze pomieszczenie nie różni się zbytnio od innych karczm. Stoliki, bar, karczmarz... Tyle że właśnie tutaj można wynająć pokój i odpocząć po podróży. A jeśli masz konia czy innego wierzchowca to za dodatkową opłatą i ten będzie nakarmiony, napojony i wypoczęty.
Możesz tu spotkać wielu ciekawych ludzi zlecających różne zadania, porozmawiać, a także pożywić się. Gospodarz stoi za barem i obsługuje klientów, a właścicielem gospody jest Ulrich von Gesmer.
Offline
Weteran
Oglądając budynek, stwierdził, że się nada. Wchodząc zamknął za sobą drzwi. Wolnym kroczkiem przeszedł dzielącą odległość jego od lady. Oparł się o nią łokciami i wyciągnął monetę. Zaczął się nią bawić kręcąc ją na powierzchni drewna. Obrócił się w stronę stołów, gdzie było więcej ludzi. Popatrzył na zgromadzonych i stwierdził, że przybywa tu trochę lepsze towarzystwo niż w tamtej karczmie. Obejrzał się na gospodarza, który właśnie stał przy barze. Podsunął mu monetę i zapytał.
Znajdzie się jakieś miejsce do przespania dla dwóch osób?
Offline
Administrator
- A znajdzie, znajdzie - karczmarz zmrużył oczy i uśmiechnął się krzywo widząc monetę.
Popatrzył gdzieś w dal i leniwie się przeciągnął po czym ziewnął szeroko i oparł się o blat. Trzech mężczyzn z zapałem grało w karty, lecz nie żaden z nich nie odważył się wyjść pt. W kącie na ławie leżał widocznie zdrożony elf w szarozielonej opończy i spał w najlepsze.
- Będzie to was kosztować - mężczyzna udał, że się zastanawia - dla dwóch osób 50 zm.
Offline
Weteran
Nilker zastanowił się. Popatrzył po zebranych i zauważył mężczyzn grających w karty. Już dawno nie grał, skończył z tym. Lecz tym razem mogłoby mu się to przydać.
Tak do dość niska cena, jak na tak dobrą gospodę. Czy tamci gracze - wskazał na grających - Często tu przesiadują? Ile pieniędzy można tu wygrać?
Zapytał go i rozmarzył się. Znów będzie to robił. Tak, hazard to było jego drugie imię. Zresztą tak jak pieniądze oraz bójka. Jednak teraz wrócił do rzeczywistości. Znów bawił się monetą, którą wcześniej podsunął gospodarzowi.
Offline
Administrator
Jeden z graczy spojrzał na towarzysza wściekle i szepnął mu coś na ucho. Z pewnością nic dobrego, bo na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, a później niepohamowany gniew. Walnął pięścią w stół, lecz zaraz się opamiętał i przeprosił karczmarza szybkimi ruchami rąk.
- Ja bym radził się nie zbliżać - karczmarz zniżył głos do szeptu - typy to z pod ciemnej gwiazdy. Toleruję ich dlatego, że burd nie wszczynają, ale ciągle o czymś rozmawiają i widać nie zależy im na rozgłosie.
- Widziałem kiedyś jak jeden z podchmielonych jegomościów chciał z nimi zagrać. Warknął coś do nich, a nastepnego dnia leżał przed karczmą z nożem w gardle.
Offline
Weteran
Dziękuję za informacje. - rzucił monetę gospodarzowi, choć trudno się było z nią rozstać.
Wolnym krokiem podchodził do stolika, gdzie siedziały te 'typy spod ciemnej gwiazdy' jak to ujął ładnie. Na takich właśnie wyglądają. Ciekawe też o czym rozmawiają. Może karty to tylko taka udawana gra, a pod tym kryje się coś jeszcze? Nilkera to nie obchodziło, chciał wyłącznie zarobić. Gdy dotarł do stolika zerknął najpierw w jaką grę grali. A potem jakby nigdy nic, oparł się o ścianę która była najbliżej. Nie chciał bowiem grać w coś czego by nie potrafił i straciłby tylko pieniądze.
//Muszę odjąć ten jeden pieniążek od KP?//
Offline
Administrator
Jeden z graczy zauważył cię i obrzucił nienawistnym spojrzeniem. położył wymięte karty i wstał gwałtownie.
- Poszedł stąd, chłystku. Podsłuchiwać by pewno chciał. Won, stąd bo jak się zamachnę!...
Drugi z grających przerwał mu gwałtownie i silnymi ramionami o grubości średniego drzewa posadził go na miejsce.
- Czekaj Talik - powiedział łagodnie - niech powie po co przyszedł, a dopiero potem będziesz mógł go sprać. No, gołowąsie gadaj od kogo przychodzisz!
Głośne strzykanie kości onieśmieliłoby nie jednego, jednak szans na ucieczkę raczej nie miałeś. Z każdą sekundą paskudna twarz osiłka stawała się jeszcze bardziej paskudna, a czerwone węgle jarzące się w jego oczach jeszcze bardziej czerwone. Ostatni z mężczyzn siedział spokojnie i przenikliwe się w ciebie wpatrywał jak by chcąc odczytać twoje myśli.
Offline
Weteran
A więc panowie. Chciałbym z wami zagrać, ale widać żeście chyba zajęci, czy mi się dobrze wydaje?
Odpowiedział po całej sytuacji. Wiedział że nie miałby przewagi w tej bójce. Ale dla ostrożności sprawdził, czy jego miecz nadal jest w pochwie przy pasie. Czekał na odzew graczy, którym najwyraźniej nie pasowało, że znalazłem się właśnie koło ich stolika.
Offline
Nowy mieszkaniec
Zamyślony wszedł do karczmy, planując swoje następne poczynania. Jeśli jego przewidywania są słuszne, w lesie Byon może grasować czarnoksiężnik czy inny złowrogi mag. A może wyjaśnienie jest inne? Czas pokaże. W tej chwili rozsądnie chyba byłoby znaleźć jakiegoś maga i zapytać się, czy podczas praktykowania czarnej magii mogą być niezbędne zwierzęta...
Z rozważeń wyrwał go dopiero skrawek rozmowy, toczony między czarnowłosym mężczyzną z bródką, a kilkoma innymi siedzących przy stoliku z kartami w rękach.
[...]"dopiero potem będziesz mógł go sprać. No, gołowąsie gadaj od kogo przychodzisz!"
Najwyraźniej może być ciekawie... Kyth usiadł niedaleko przy stoliku i wytężył uszy, wyciągając z kiszeni nożyk i bawiąc się nim, by wyglądać na zajętego własnymi sprawami.
Ostatnio edytowany przez Kyth Moire (26-01-11 21:01:32)
Offline
Administrator
Nilker
- Dobrze zauważyłeś, kmiocie - warknął osiłek - jesteśmy zajęci. Tu się prawdziwa gra toczy!
Jak by chcąc pokazać jak doświadczonym jest graczem, podniósł ze stołu pomięte kartoniki i przez chwilę wpatrywał się w nie tępo. Wyciągnął w połowie jedną karte, ale zdecydował się na drugą, pobrudzoną tak bardzo, że nic prawie nie było na niej widać. Ten, który ciągle się w ciebie wpatrywał bystro. Nagle wyjął brązową kość, którą rzucił, a osiłek zacisnął zęby i zaklął cicho.
Mężczyzna, który z początku chciał cię "sprać" spojrzał na ciebie z wyższością i dostojnie wytarł nos w rękaw.
- Znasz zasady? - spytał nieprzyjemnie.
Kyth
Karczmarz podszedł do ciebie szybko i zauważył czemu się przyglądasz.
- Witajcie - zaczął niepewnie - piwa wam trzeba, a noclegu?
Nie czekając na odpowiedź zaczął tłumaczyć co się stało.
- Mówiłem mu żeby tam nie szedł. Oszuści to i bandziory. Na takich nie ma silnych, ani ich z karczmy wyprosić nie mogę, ani wygonić.
Nagle spojrzał na ciebie bystro.
- O! nowa twarz widzę, w Nerdii... Z daleka przybywacie?
Offline
Nowy mieszkaniec
Cóż, to jego życie - wzruszyłem ramionami - niech je traci jak chce. Podobnie z pieniędzmi. Chociaż jeśli jest rozsądny, nie będzie grał tutaj, skoro nawet nie zatrudniłeś kilku ochroniarzy - zakpiłem przy okazji z bezpieczeństwa karczmy, gdyż przecież sam właściciel obawiał się swoich klientów.
Piwa nie odmówię, ale chciałbym też uzyskać chwilę twojego czasu. Gdzie można by znaleźć maga, który mógłby udzielić mi informacji dotyczących magicznych rytuałów? - przeszedłem na temat, ignorując pytanie o swoje pochodzenie. Nie jest to coś, co interesowałoby karczmarza, chyba że jest ciekawy plotek z innych stron. Tych zbytnio nie miałem.
Offline
Weteran
Grałem bardzo dawno temu, nie pamiętam jednak...
Podsunął sobie krzesło i usiadł. Zaczął wpatrywać się w karty. Jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Najpierw zagrałby rundę bez pieniędzy, ale musiałby upaść na głowę, żeby spytać swoich nowo nabyłych przyjaciół czy może rozegrać takową. Więc spojrzał wyczekująco na wszystkich po kolei. Teraz jednak zastanawiał się nad czymś innym. Po co ten koleś wyjął tą kość. Zapewne był ich szefem, a część człowieka lub zwierzęcia, miała znaczyć, że godzi się on na włączenie się do gry
Offline
Administrator
Kyth:
Karczmarz nalał ci piwa, podsunął kufel i splótł ręce pod brodą.
- Ten, tego - zastanowił się zmarszczywszy już pomarszczone czoło bruzdami zmęczenia - Ten, tego myślałem nad biblioteką, ale widzi mi się, że prędzej, lepiej i dokładniej dowiecie się w ten, tego Uniwersytecie w Velemerii. Drogi to niemało, przyznam, ale ten, no jeśli mocno wam trzeba to tylko w Velmerii!
Nilker:
- Skoro zasad nie znasz, gówniarzu to czego się plątasz pod nogami? - burknął ten silny - Życie ci niemiłe, czy co?.
Osiłek znów rzucił kością i zarechotał tak głośno, że przeciwnik zmarszczył brwi. Obejrzał obojętnie swoje paznokcie i ze stoickim spokojem wyłożył dwie karty. Obleśny uśmiech spełzł momentalnie z twarzy mężczyzny i zamienił się znów w ten sam, paskudny grymas.
Offline
Weteran
Nilker nie długo myślał nad odpowiedzią.
Więc dobrze. Nie zagram z waszmościami. Ale ty. - zwrócił się do tego silnego który ciągle go obrażał. - Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie tak jak przed chwilą, a źle się to dla ciebie skończy.
Wstał z miejsca, nie zasuwając krzesła, i szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Obejrzał się na gospodarza, który gadał z jakimś mężczyzną. Wyszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Czas poszukać Sariona, nigdy nie było go tak długo, chyba że znalazł jakąś panienkę.
Offline
Nowy mieszkaniec
Uniwersytet... słyszałem trochę o nim. Gdzie on dokładnie jest? - zapytałem, powoli sącząc piwo z kufla. - kursują tam może karoce pocztowe? Jeszcze nigdy nie miałem okazji przybyć do Velmerii - dodałem słowem wyjaśnienia - nawet jeśli byłem w tej krainie to nie miałem potrzeby tam się wybierać.
Offline