div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Westchnęła cicho i nie otwierając oczu uśmiechnęła się do swoich myśli. Cóż, chyba odpłynęła... Po chwili jednak chyba dotarły do niej słowa mężczyzny, bo uniosła powieki i otrząsnęła się z półsnu.
- Mówiłeś coś? - spojrzała na nieznajomego, po czym podążyła wzrokiem we wskazane przez niego miejsce.
- Widzę... a w związku z tym? - zapytała się dość ironicznie. - Chyba nie rzuci się na nas z mieczami lub czarną magią i nie wystawi nas na pastwę rozochoconych Inkubów i Sukkubów... - zaśmiała się i uniosła delikatnie prawą dłoń na wysokość policzka i zamachała lekko do skrywającego się nieznajomego.
- Ale tłoczno się zrobiło... - westchnęła.
Offline
- Wiesz, nigdy nic nie wiadomo - powiedziałem cicho, udając, że słowa dziewczyny wydają mi się prawdopodobne. - Uważaj, bo jeszcze się okaże męski i przystojny - zakpiłem. - Jak się na ciebie rzuci i przywoła Inku...coś, to czy mam twoje pozwolenie, o pani, na walkę u twojego boku?
Nieznajomy w rzeczywistości nie wydawał mi się groźny, raczej był mi obojętny.
Offline
Siedział dalej wpatrzony w gwiazdy udając, że nie widzi jak kobieta do niego macha. Patrzył teraz w gwiazdy i zastanawiał się czy ci których uczył patrzą teraz na niego z góry i czy są mu wdzięczni. Co jakiś czas zerkał jednak na mężczyznę, aby w razie zagrożenia szybko dobyć noża i rzucić go prosto w jego ciało.
Offline
- Wiesz, Inkuby są zazwyczaj nieziemsko przystojnymi mężczyznami, ale sam fakt, że wysysają z kobiet życie, to tak, możesz mnie ratować w razie czego. - zaśmiała się cicho, widząc, jak mężczyzna udaje, że jej nie widzi. Cóż, wyczuwała w powietrzu napięcie podobne do tego, kiedy na teren wilka wejdzie inne stado. Walka testosteronu i takie tam sprawy. na szczęście powietrze było jeszcze na tyle czyste, że mogła sobie pożartować.
- Co? Twierdzisz, że tacy jak on zawsze tchórzą i nie mają odwagi wyjść na przeciw, bo im strach gatkami trzęsie? - zapytała się na tyle głośno Dartona, żeby nieznajomy ubrany w czerń mógł ją usłyszeć i zrozumiał, że tutaj chodzi o niego.
Offline
Pokręciłem głową z westchnieniem i usiadłem.
- Nie wiem jak ty, pani - powiedziałem - ale mi niezbyt widzi się bezczynne siedzenie w jednym miejscu.
Po tych słowach zeskoczyłem z muru i wyciągnąłem rękę ku dziewczynie.
- Pozwolisz? - zapytałem. Jej blada twarzyczka błyszczała srebrzyście w blasku jej matki i kochanka zarazem.
Offline
Usłyszawszy słowa kobiety zaczął się zastanawiać czy podejść do niej i do jej towarzysza. Zdjął rękę z noża znajdującego się przy pasie. Założył maskę na twarz, a prawą dłoń i położył na przedramieniu lewej ręki tak, aby w razie problemów szybko wyciągnąć ukryty tam nóż. Wstał udając, że sprawia mu to trudność i ruszył utykając w stronę nieznajomych. Podczas pokonywania dystansu między nim, a nieznajomymi zastanawiał się co powiedzieć. Gdy podszedł na wystarczającą odległość potrzebną do bezproblemowego nawiązania kontaktu werbalnego, zatrzymał się i milczał przez chwilę wpatrując się w nieznajomych. Po chwili jednak przemówił.
- Niebezpiecznie jest o tej porze w takich miejscach. Nie boicie się że ktoś, lub coś was napadnie?
Zaśmiał się i obserwował czujnie nieznajomych.
Offline
Odwróciłem głowę w stronę mężczyzny, wciąż jednak nie chowając ręki. Prychnąłem, lustrując go wzrokiem.
- Nie - oznajmiłem twardo. - Jesteśmy ogromnie wdzięczni za twą troskę, przyjacielu, lecz jest ona całkowicie zbyteczna.
Potem znów spojrzałem na dziewczynę i powtórzyłem pytanie wzrokiem.
Offline
Sophie uśmiechnęła się zaciekawiona do zamaskowanego mężczyzny. Tacy zawsze ją intrygowali, ciekawili.
- A masz zamiar nas napaść, Panie? - zapytała z wyjątkowo uroczym uśmieszkiem, lustrując nieznajomego od stóp do głowy. Zastanawiała się, czemuż to nosi on maskę. Ukrywa się czy może jest tak szpetny, że woli ukrywać swoją brzydotę za białym murem? Wiedziała, że nie spocznie dopóki nie ujrzy jego twarzy. Zerknęła ukradkiem na Dartona, lecz trwało to ułamek sekundy, bo ponownie zaczęła wpatrywać się w maskę nieznajomego.
Offline
- Napaść? Ależ skąd! Ja nie napadam ludzi... ja ich uczę. Tak... Daję im lekcje, które pamiętają do końca, które pozwalają im być kimś lepszym. Zresztą jakim by trzeba być potworem, aby napadać tak piękną istotę...
Odwrócił wzrok w stronę Dartona
- Oczywiście mówię tutaj i pani która ci towarzyszy, a nie o tobie... wojowniku. Swoją drogą brzydko pachniesz.
Ponownie skierował wzrok w stronę Sophie i ukłonił się zdejmując kapelusz.
Offline
- Być może się nie domyłem, wybacz - mruknąłem z obojętnością, po czym, nieco zirytowany, lecz nie dałem tego po sobie poznać, ponownie spojrzałem na dziewczynę. - Chciałbym zadać pytanie po raz kolejny: czy chcesz przejść się ze mną po ruinach?
Wiedziałem, że nieznajomy mężczyzna próbuje mnie wyprowadzić z równowagi.
Offline
Uśmiech wywołany szczerym wyznaniem zamaskowanego mężczyzny starała się ukryć za włosami opadającymi lekko na twarz. Słyszała wiele oszczerstw, ale takiego jeszcze nie. Dziwiła się, że sama wcześniej tego nie wymyśliła.
Już chciała odezwać się z jakąś ni to zaczepką, ni to pytaniem, gdy to usłyszała pytanie "brzydko pachnącego mężczyzny" . Mimo, że wielce zaciekawił ją zamaskowany nieznajomy, westchnęła cicho i kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.
- Tak, chętnie. - powiedziała i zerknęła ukradkiem na ubranego na czarno mężczyznę. Dwa samce nie mogą być przecież blisko siebie, bo od razu się pogryzą... Mężczyźni!
Offline
Uśmiechnąłem się na to i złapałem dziewczynę za rękę, po czym ruszyłem powoli w stronę pozostałości niegdyś pięknego zamku.
- Gdzie najsampierw proponujesz się udać, o, ma pani? - zapytałem z dużo przesadzonym szacunkiem w głosie. Gdybym jeszcze się skłonił, wyglądałoby to tak, jakbym stał przed najwyższą władczynią. - Ruiny są obszerne, jest tyle miejsc do zwiedzenia... jak sądzę, ciekawych.
Gdzieś w dali zahuczała sowa, a wszystko wokół zrobiło się nagle tajemnicze i mroczne.
Offline
Nevan podniósł leżącego na ziemi kasztana i rzucił w głowę Dartona, gdy ten nie patrzył, a następnie szybko zaczął się rozglądać patrząc w górę.
- Widzisz... - rzekł spoglądając na mężczyznę - To zły znak, nie powinniście tam iść sami... Zwłaszcza, że twój hmm... zapach może przyciągnąć jakieś padlinożerne stwory. Dlatego oferuję wam moje towarzystwo. Nie, nie musicie mi dziękować, i tak nie mam nic innego do roboty, a im nas więcej tym weselej. Zatem w drogę.
Offline
" Zadufany w sobie..." - pomyślała o nieznajomym, spoglądając na niego spod opadających jej lekko na twarz kruczoczarnych włosów. Przeniosła wzrok na Dartona z pobłażliwym uśmieszkiem, co tylko dodawało jej niewinnego uroku. Westchnęła ciężko i uniosła twarz na bladą tarczę pośród ciemnego nieba. Miała wrażenie, że księżyc nabija się z niej na całego.
" I z czego się śmiejesz, co?" - zapytała nieco obrażona na jego tarczę, lecz po chwili jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. Nasłuchiwała jednym ruchem odpowiedzi Dartona, wiedząc, że zapewne za chwilę w stronę zamaskowanego poleci jakieś przekleństwo, obelga czy złośliwa uwaga...
Offline
Odwróciłem się z największym spokojem, na jaki zdołałem się zmusić, i z pogardliwym uśmieszkiem spojrzałem na nieznajomego.
- Najciekawsze jest to, że akurat nad moją głową nie rośnie żadne drzewo - stwierdziłem z udawaną obojętnością, patrząc w górę. - Ani nawet w promieniu... na oko siedmiu metrów. - Przeniosłem wzrok na ziemię wokół stóp mężczyzny. Leżało tam jeszcze parę kasztanów, lecz stał on akurat pod drzewem, które je rodziło. - Wiatr jest zbyt słaby, by móc przywiać go akurat nad moją głowę. Jeśli próbowałeś być zabawny, by rozśmieszyć stojącą przy mnie niewiastę, bądź z niewiadomych mi powodów darzysz mnie nienawiścią i chcesz uprzykrzać mi życie, to powiem tylko tyle, iż żałosny jesteś, panie. - Niby przypadkiem trąciłem rąbek płaszcza, tak, by odsłonić przypasany miecz. - Od tyłu, gdy przeciwnik nie patrzy, atakują tylko tchórze. Najwyraźniej nim jesteś. Jeśli chcesz się ze mną zmierzyć, zróbmy to jak prawdziwi mężczyźnie. Lecz muszę cię ostrzec, że fechtuję się nie najgorzej.
Zapadła cisza, przerywana cichym szmerem liści, poruszanych przez leciutki wiatr, zachowujący się jak niezdecydowane dziecko: wiać, czy może lepiej nie?...
Ostatnio edytowany przez Darton (01-02-11 18:29:22)
Offline