div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Administrator
Miejsce to nie należy do niebezpiecznych. Oczywiście za dnia - zazwyczaj jest tutaj pełno osób, bawiących się dzieci czy rozmawiających starców. Ściśle połączone ze sobą domy tworzyły coś na kształt ogromnego jasnego kamiennego wąwozu. Często występują tutaj cyganie grający na tamburynach, do których dźwięków tańczą pięknie ubrane cyganki.
Offline
- Cholera, dupek mówi prawdę... - powiedział skrzywiony wyraźną niechęcią. Westchnął ciężko i zlustrował Cię od stóp po głowę kilka razy, po czym pokiwał dziwnie głową.
- Właściwie nic nie wiemy, tylko tyle, że dziewczyna byłą cyganką, a jej ojciec zwał się Priamo. Więcej nic nie możemy powiedzieć. Musiałbyś spotkać się z szeregowym Leff'em, to on prowadzi główne śledztwo.
Ten z nich, który został przy ciele dziewczyny, splunął pod nogi. Widać było, że jest podirytowany i zdrowo wkurzony. Cóż, dzień nie zaczął się najlepiej, a w dodatku trafiła im się brudna robota...
Offline
- Gdybyśmy wiedzieli, już dawno by siedział za kratkami, nie sądzisz? - wycedził widocznie zdenerwowany strażnik. Albo nie miał dobrego humoru, albo był po prostu opryskliwy, ale sądząc po jego wrednej gębie, raczej to drugie.
- Nie wiem, czy się na coś przydasz, ale z Twoją inteligencją to raczej szybko polegniesz. A ja zmaiaru twojego oprawcy szukać nie mam... - splunął pod nogi, zniecierpliwiony.
Offline
- Szeregowy, nie sierżant... - burknął mężczyzna. - I skąd mamy wiedzieć? Został wezwany do kolejnego morderstwa na Ulicy Szczurów. Wojsko jak zwykle myśli, że jest lepsze... Jebane psy... - zaklął i splunął pod Twoje nogi. - Ty też do wojska się pchasz? Nienawidzę tych kundli... - zakończył tutaj wyraźną mowę, bowiem coś jeszcze burkał pod nosem. Podszedł do ciała i przeniósł je z towarzyszem na nosze, nie szanując przy tym ciała, i spojrzał na Ciebie.
- Jeszcze coś?
Offline
Uliczką przechadzała się postać w lśniącym, śnieżnobiałym płaszczu. Bez wątpienia wyróżniał się on z mroku nocy i był doskonale widoczny. Postać miała też na głowie kaptur, co dodawało jej tajemniczości.
-Gdzie ja do cholery jestem? - zabrzmiał męski głos. -No tak... Zgubiłem się pewnie. - dodał półszeptem. Cóż... Sarion doskonale orientował się w lesie, gdzie drogę do domu mógł znaleźć wprawdzie z każdego miejsca. Co innego w mieście, gdzie rzadko kiedy zapuszczał się w takie okolice i nic nie wyglądało tak samo, jak w lesie. Nigdy nie przechodził tędy, bo właściwie po co? Jest wiele dróg, by dojść z jednego punktu do drugiego, toteż Sarion zwykle wybierał inne rozwiązanie, niż chodzenie tędy. Trudno było też wypatrzeć w nocy jakieś charakterystyczne punkty, by móc ustalić kierunek marszu. Było ciemno, zimno i deszczowo. Mężczyzna przystanął na chwilę i rozejrzał się, mrużąc oczy, by dojrzeć jakąś postać w tych ciemnościach. Normalni ludzie już pewnie w taką porę i pogodę siedzieliby w ciepłych domach i popijali gorącą herbatę, grzejąc się, przy kominku. Ale kto powiedział, że żyją tu ludzie normalni?
Offline
Położyłem mu dłoń na ramieniu, celowo, by jak najbardziej się zląkł. Następnie stanąłem obok niego i tak jak on zacząłem rozglądać się po okolicy.
- Niezbyt tu ciekawie - mruknąłem z obojętnością. - Ciemno, pusto. Nawet księżyca nie widać. - Przeniosłem wzrok na niebo, jeśli jakiekolwiek tam było. Rozciągał się tam bowiem pas czarnej nicości.
Spojrzałem na mężczyznę z lekkim i nieco szyderczym uśmiechem, lecz wyraz twarzy wciąż miałem spokojny, oczy nieprzeniknione... jak czarna noc.
Ostatnio edytowany przez Darton (30-01-11 09:40:11)
Offline
Wzdrygnął się lekko, gdy poczuł na ramieniu cudzą dłoń. Odruchowo szybkim wymachem ręki w tył strzepnął dłoń, a po chwili odwrócił się. Na jego ustach pojawił się jednak arogancki uśmieszek, a Sarion skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-No no. - powiedział drwiącym tonem. -Widzę, że Lilianna okazała się łaskawa, wobec Ciebie. A może po prostu nawiedzają mnie złe duchy. - zaklaskał w dłonie. -Jestem pod wrażeniem. Widzę, że puściła Cię wolno, mimo tego, co na nią nagadałeś. Okazujesz się być albo zbyt głupi, albo zbyt pewny siebie. Z resztą... Jakoś mało mnie to obchodzi. Nie zmienia to faktu, że jestem Twoim... jakby to powiedzieć...? Dłużnikiem? No nie wiem. To chyba nieodpowiednie słowo. Ty po prostu podstawiłeś się za mnie, przez swą lekkomyślność. A to już inna sprawa, niż pomoc. Nie mniej jednak dziękuję. - rzucił niedbale.
Offline
- O tak, puściła mnie - kontynuowałem spokojnie. - Lecz nie dlatego, że błagałem ją o litość, tak jak ty. Stanąłem twarzą w twarz ze śmiercią, nie odwróciłem wzroku od jej czarnych, pustych ślepi. Lecz śmierć sama uciekła. - Zapatrzyłem się gdzieś daleko. - Nie mniej jednak, obaj jesteśmy niedoszłymi ofiarami tej kobiety, pomijając fakt, że ty straciłeś na tym jedną monetę. Proponowałbym wypić razem w karczmie. Co ty na to?
Offline
-Niekoniecznie - sięgnął do mieszka, a następnie wyciągnął z niej jedną monetę. -Moich monet tyle, ile było przed spotkaniem z tą wariatką. Odmówiłem jej, gdy zamierzała kochać się, ze mną. Nie mniej jednak zaintrygowała mnie jej olbrzymia moc. Wszystko robiła, jakby nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. - rozejrzał się, a po chwili dodał. -Zostałbym tutaj. Lubię deszcz. Jest tylko jeden, mały problem, który mnie nęka. Gdzie my do jasnej cholery jesteśmy?! - powiedział z ironią. -Poza tym... Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? - zadał pytanie.
Offline
Nie spuszczałem wzroku z dali. Odpowiedziałem dopiero po dłuższej chwili.
- Twój wybór - mruknąłem i powoli ruszyłem ścieżką. - Ja tam nie należę do grupki osób, która lubi moknąć na deszczu.
Po chwili opuściłem go i rozpłynąłem się w ciemnościach nocy.
Offline
-Ale... - podniósł palec do góry, starając się przerwać mu i coś powiedzieć. Gdy mężczyzna zniknął, Sarion zażenowany opuścił palec. -Powiedz chociaż gdzie jesteśmy... - rzucił na odchodne nieznajomemu. Następnie podszedł do muru i oparł się o niego, nadal mając skrzyżowane na klatce piersiowej ręce. Rozglądał się znudzony, szukając jakiejś żywej duszy.
-Czy on powiedział... że błagałem o litość? - spytał samego siebie. -A to pajac! Ja mu pokażę! Kolejny szlachetny rycerzyk nam się znalazł! Niedoczekanie! - krzyczał na całą ulicę.
Offline
Moderator
Twoje krzyki nie pozostały bez odzewu.
- Czego gębę piłujesz po nocy?
Kiedy odwróciwszy się w kierunku z którego dobiegł głos, ujrzałeś orka okutego we kolczugę, na głowie miał hełm z wyrzeźbionym na szczycie smokiem, nie widziałeś dokładnie przez ciemność ale chyba była to kość słoniowa, za plecami miał zawieszone dwa miecze. Nieznajomy spoglądał się na ciebie dokładnie, lustrując twoją personę od stóp do głowy.
- No co? - spytał się ironicznie. - Czego drzesz się po nocy? Co za dużo miodu w karczmie? - sypał pytaniami, prosto szybko bez-ogródek, jak wojskowy lub strażnik miejski.
Offline
Po raz kolejny wzdrygnął się. Odruchowo zasłonił twarz ręką. Nie czuł już się tak pewny siebie, jak gdy nie było nikogo. Chociaż z drugiej strony przynajmniej znalazł tutaj żywą duszę. Starał się zachować spokój, ale gdy zobaczył z kim rozmawia, niezbyt mu to wyszło.
-Ja... Emm... Tego... No... - nie mógł wydobyć z siebie ani jednego konkretnego słowa. Był strasznie zaskoczony ujrzeniem TAKIEJ postaci przed sobą. Wreszcie pozbierał myśli i słowa. -Po prostu pewien jegomość uważa się za nie wiadomo co. Tępy buc. Nie rozumiem po co tutaj za mną łaził. Żeby zaprosić mnie do karczmy? Głupiec. - mówił niby do siebie, niby do rozmówcy, chociaż wyglądało bardziej na to pierwsze. Wreszcie widząc, że do niczego nie dąży, przewrócił tylko oczami.
-Czy wokół mnie muszą zjawiać się wyłącznie same dziwadła? - szepnął do siebie tak, by nie usłyszał tego ork.
Offline
Algirion:
Kroczyłem powoli, rozmawiając zacięcie z mężczyzną.
- Tak, em... Jestem całkiem niezły w parowaniu ciosów - wymamrotałem. - Potrafię też nieźle atakować, nacierać na przeciwnika, tak, by wytrącić mu miecz z ręki. U ciebie chciałbym podszkolić uniki.
Gdy tak szliśmy po wydeptanej ścieżce, ujrzałem nagle tego samego mężczyznę, d o k ł a d n i e tego samego, którego próbowałem uwolnić z rąk Lilianny. Przecież dopiero był w karczmie! W jaki sposób zdołał mnie wyprzedzić i wrócić tu przede mną?! Nie rozumiałem już nic. W głowie miałem tornado myśli, a jednocześnie zupełną pustkę.
Ostatnio edytowany przez Darton (02-02-11 19:56:30)
Offline
Szedłem obok faceta poznanego w karczmie. Na oko ma z 20 lat... Ale na oko - pomyślałem podczas spaceru po brudnawej uliczce. Skrzywiłem się nieco, gdy usłyszałem, że chce mnie uczyć tego co już umiem. Westchnąłem.
- Chodziło mi o jakieś umiejętności, które nie można zaliczyć do walki mieczem lub do parowania ową bronią. - powiedziałem z nieco kwaśną miną. Człowiek mi się jeszcze nie przedstawił.
- No nie wiem... Skradać się umiesz? Targować, tropić, posługiwać się magią? I jakie jest twoje imię? - spojrzałem na twarz rozmówcy. Wtedy dopiero zauważyłem niewielką zmianę na jego twarzy.
- Coś nie tak?
Offline