div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Moderator
Legenda głosi, że na tych terenach żył kiedyś potężny król - mag, który nie lubił tłoku i zabaw plebsu. Z tego powodu wybudował w tym miejscy swój zamek. Za czasów monarchy była to przepiękna, okazała budowla, budowana na planie koła. Posiadała ona 3 wierze, dwie małe bo bokach i jedną centralnie ułożoną, mającą o połowę mniejszą średnicę niż cały budynek. W tej wierzy król wypełniał swoje obowiązki wobec narodu. Jednak był on człowiekiem okrutnym i niewrażliwym. Większość pieniędzy państwowych wydawał na przyjemności, w tym na rozbudowę zamku, obok którego powstały przepiękne ogrody z fontannami i jeziorami. Pewnego dnia, król zażyczył sobie, aby cały dziedziniec był wyłożony marmurem i złotem, co według niego miało dodać urody i tak już pięknemu zamkowi. Wywołało to bunty ludności. Lecz gdy król dowiedział eis o szykującej się rebelii, kazał zamordować każdego spiskującego. Specjalnie powołani przez niego ludzie przynosili mi informacje o ludziach głoszących inne poglądy niż monarcha, przez co większość z nich została stracona. Wśród nich znalazła się żona wpływowego magnata, który dowiedziawszy się o śmierci ukochanej wypowiedział królowi wojnę. Zebrał on wszystkich przeciwników monarchy jakich zdołał i sprzęt wojenny, gdyż wraz z rebeliantami wyruszyło też wojsko. Próbowali oni zawrzeć kompromis z królem. Mianowicie miał on się zrzec władzy, w zamian za darowanie mu zrycia. Oczywiście pyszałkowaty król nie zgodził się na taki układ, więc ludność zaczęła przepuszczać szturm na zamek. Użyto przy tym nie tylko broni białej, lecz także katapult, które obróciły w ruiny przepiękny zamek. A król? Zginął z ręki dzielnego magnata Vergi, który stał się samozwańczym przywódcą narodu i zakazał niszczenia ruin zamku. Od tamtej pory do końca swojego życia przychodził tu codziennie, aby złożyć hołd tragicznie zmarłej żonie.
Dzisiaj z zamku pozostało niewiele. Kika ścian, schodów i krużganków. O dziwo przetrwała też zachodnia wieża, która jako jedyna przewyższa teraz tutejsze drzewa. Zachowały się tez po części ogrody. A mianowicie uchowało się niewielkie jeziorko zwane Kryształowym, gdyż w porannym słońcu błyszczy właśnie jak te minerały. Przez jezioro przebiega drewniany most. A na jego tafli unoszą się śnieżnobiałe lilie wodne. Można by rzec, że jest to idealne miejsce dla zakochanych. Cisza, spokój, romantyczny nastrój, czegóż więcej wymagać od takiego miejsca?
Offline
Po dłuższym spacerze, nieco przedłużonym, bo Sophie zgubiła się kilka razy, nie dając po sobie tego poznać, ujrzała ruiny zamku. Chciała krzyknąć z radości, ale to zdradziło by to, że nie była pewna drogi. Uśmiechnęła się tylko z ulgą i westchnęła cicho.
Dookoła nich znajdowały się najpiękniejsze krzewy z najróżniejszymi kwiatami, jakie kiedykolwiek widziała. W powietrzu unosił się wspaniały zapach pachnących kolorowych kwiatostanów, a wiatr delikatnie poruszał liśćmi, grając na nich jak na cichutkich dzwoneczkach.
- Tutaj jest pięknie... - westchnęła cicho, puszczając mężczyznę i podchodząc do jednego kwiatu. Przystawiła do niego nos i powąchała z zamkniętymi oczyma czerwone płatki. Na jej twarzy zakwitnął uśmiech. W dodatku księżyc oświetlał jej twarz, odbijając lekko swoje promienie od jej jasnej skóry sprawiając, że wygladała jak przepiękny duch błąkający się po ogrodach...
Offline
Mruknąłem coś pod nosem, coś, co miało znaczyć, że uważam podobnie.
Na mnie również to miejsce zrobiło duże wrażenie. Może nie byłem tak czuły na piękno przyrody jak płeć przeciwna, ale nie mogłem odmówić mu urody. Bardziej niż kwiaty, których dokładnym badaniem przy użyciu nosa zajęła się dziewczyna, zainteresowały mnie pozostałości zamku. Zapatrzyłem się najsampierw w zachodnią wieżę, która dotąd nie obróciła się w proch. Podszedłem do marmurowego muru i przywarłem do zimnej powierzchni ręką. Po chwilowym rozglądaniu się stwierdziłem, że stoję przy wewnętrznym murze ogrodów. Przede mną widniało piękne jeziorko, a w nim... księżyc. Księżyc, który nie odstępował mnie na krok. Wokół leżały piękne ogrody, a na lewo ujrzałem utrzymujący się wciąż krużganek, na wysokości około pięciu metrów. Musiał być stamtąd piękny widok, pomyślałem.
Spojrzałem na dziewczynę i przypomniałem sobie naszą wędrówkę tutaj, co wywołało na mej twarzy niesforny uśmiech. Zacząłem podejrzewać, że zgubiła drogę dopiero, gdy czwarty raz okrążyliśmy to samo drzewo, ale nic nie mówiłem; bawiło mnie to nawet.
Po kilku próbach powrotu do punktu wyjścia, na czym ucierpiało kilka kwiatków, dotarłem w końcu do miejsca, gdzie wyszliśmy z lasu.
- Szkoda, że nie możemy tego zobaczyć w całości - westchnąłem. - To wszystko musiało wyglądać... ciekawie.
Offline
- Kiedyś ujrzymy.. - odpowiedziała zaplatając ręce na brzuchu i patrząc na pozostałości zamku. - Musi być jakieś zaklęcie, które odbudowało by zamek chociaż w myślach... - zamyśliła się i przymrużyła oczy, by dostrzec więcej szczegółów ruin.
Nie chciałaby, by ktoś przywrócił tym murom dawną świetność na stałe. Miejsce to straciło by swoją tajemniczość i całą magię, jaka je otaczała. Właśnie to, że zamek był zrujnowany, nadawało mu piękna.
- Kiedyś mi się to uda... - powiedziała pewna siebie, uśmiechając się tajemniczo. Przeniosła wzrok na nieznajomego mężczyznę
- A do tej pory chyba to nam musi wystarczyć. Nie powiem, że mi to przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Offline
Pokręciłem głową.
- Ta magia... - westchnąłem. - Wszystko potrafi, wszystko może... - prychnąłem cicho.
Wyglądało to, jakbym mamrotał sam do siebie, i tak w istocie było. Podszedłem do pozostałości muru, podskoczyłem i złapałem się krawędzi rękoma, po czym podciągnąłem się i w końcu usiadłem. Rozejrzałem się po raz kolejny, udając przy tym, że znam się na rzeczy, i oceniłem obecny stan ruin.
- E tam - mruknąłem. - Jakbyś się postarała, to mooooże coś ci wyjdzie.
Mówiąc to, udawałem, że wygłaszam fachową opinię. Dopiero po chwili na mych ustach zatańczył złośliwy uśmieszek, gdy spojrzałem na dziewczynę.
Offline
Podeszła do muru, na którym siedział mężczyzna i popatrzyła na niego z dołu, zadzierając lekko do góry twarz.
- Wy i te Wasze miecze... Myślicie, że jak się trochę namachacie tym żelastwem, to od razu wszystkie niewiasty będą wzdychać do Waszych pięknie wyrzeźbionych mięśni, a bardowie wychwalać w pieśniach. - uśmiechnęła się wyjątkowo złośliwie. - Niedoczekanie! - dodała, pokazując zęby jak czarna pantera.
Cóż, musiała jednak sama przed sobą przyznać, że bardziej interesowali ją mężczyźni walczący bronią. Chodziło tutaj właściwie o ich umięśnioną sylwetkę, do której, nie mogła skłamać, miała słabość jak mężczyźni do kobiecych piersi. A jeśli do tego doszła śliczna buźka... " Mhrrr..." - zamruczała w myślach na samą myśl.
Offline
- Istotnie. - Mój uśmiech się rozszerzył, nabierając złośliwości. - Żebyś widziała te wszystkie niewiasty, które co dzień widuję na ulicy, patrzące z rozkoszą na me muskuły. - Tu wyprostowałem rękę i napiąłem mięśnie; cóż, miałem się czym pochwalić. - Wiele było gotowych zrobić wiele, by móc tylko dotknąć klingi mojego miecza, nawiasem mówiąc pokrytej kurzem, błotem i, niekiedy, krwią.
Wyszczerzyłem zęby.
- Nie martw się, w końcu przestaniesz udawać, że jesteś inna niż one - westchnąłem.
Offline
- Ha! - prychnęła śmiechem i roześmiała się. - No, naprawdę! Żartowniś z Ciebie! - powiedziała ocierając nieistniejące łzy rozbawienia.
- Myślisz, że mogłabym zakochać albo chociaż zauroczyć się w kimś takim jak Ty? - uśmiechnęła się złośliwie. - Wypraszam sobie! Szukam mężczyzny z klasą, odważnego, męskiego, przystojnego, a przy tym i romantycznego... Powiedzmy szczerze, z tego wszystkiego nie masz w sobie nic a nic! - przymrużyła oczy, a jej twarz przybrała wyraz istnie szatański.
- Może powiesz, że się mylę? - powiedziała poprawiając odruchowo włosy, odsłaniając szyję białą niczym z kości słoniowej.
Offline
- Nie wiem, nie mi to osądzać. - Jej wykład na temat mojej osoby nie zrobił na mnie wrażenia. Parsknąłem. - Lecz gdy cię obserwuję, widzę, że nie potrafisz kłamać. - Mrugnąłem do niej. - Myślę, że wciąż próbujesz nieudolnie ukryć, jak bardzo ci się podobam. A podobam, podobam, oj tak.
Położyłem się teraz na plecach, mimo, że jednym błędnym ruchem mógłbym skończyć, strzaskany, na ziemi. Patrzyłem w niebo, w czarne, nieprzebyte niebo. Gdzieś w jego sercu, pośród mroku, widniała biała kula, błyszcząca i niesforna, niczym małe, złośliwe dziecko.
- A więc, o pani, powiedz mi, dlaczego od samego początku próbujesz mnie uwieść, skoro teraz oświadczasz, iż jestem niegodny twego serca? Tylko nie próbuj mi wmówić, że wcale tego nie robisz - powiedziałem tonem rodzica karcącego swoje dziecko. - Ja wszystko widzę.
Offline
- Już taka jestem. - westchnęła, uśmiechając się tajemniczo. To prawda, zazwyczaj uwodziła mężczyzn, spędziła z nimi kilka miłych chwil i porzucała jak ogryzka z jabłka. Bawiło ją to niezmiernie, a i mężczyźni ponarzekać nie mogli. Robiła tak od dłuższego czasu. Wiedziała, że w głębi serca rani mężczyzn przez to, co kiedyś jeden chciał jej zrobić. Ledwo co wtedy uciekła, tak jak teraz ucieka przez jakimkolwiek uczuciem. Ale pobawić się męskimi sercami przecież zawsze można.
- Tak, wielce się mnie podobasz, o Panie. Odkąd tylko Cię ujrzałam zapragnęłam Twych ust na mym spragnionym Twego ciepła ciele! Moje serce drży na dźwięk Twego głosu, a oczy szukają najmniejszego błysku w Twych oczach, który dałby mi znak, że czujesz to samo co ja! - mówiła delikatnym i nieco teatralnym tonem, po czym machnęła lekceważąco ręką. - Weź przestań! - dodała tonem już bardziej do niej pasującym. - A tak naprawdę to kolekcjonuję męskie członki... - powiedziała tajemniczym głosem, zerkając ukradkiem na mężczyznę i uśmiechając się uroczo i niewinnie.
Offline
- Widzisz, mówienie prawdy nie jest takie trudne. - Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową, niby z uznaniem. - Skoro tak mnie pragniesz... - Podrapałem się po brodzie. - Hm. A co do tego ostatniego, mój byłby gwiazdą twojej kolekcji, że tak powiem. Ale możesz tylko pomarzyć.
- Księżyc... - powiedziałem głosem zza mgły. - Jest dla ciebie uwodzicielsko przystojnym mężczyzną czy gorącą, rozżarzoną płomieniami gwiazd kobietą?
Przewróciłem się na bok i podparłem głowę na ręce, z zaciekawieniem obserwując dziewczynę.
Offline
Gdy miał już zawrócić myśląc, że pomylił drogę ujrzał wspaniałe ruiny. Podszedł bliżej i zobaczył dwójkę ludzi którzy najwyraźniej rozmawiali ze sobą. Nie chcąc im przeszkadzać szedł cicho i zatrzymał się kawałek dalej, następnie zdjął swoja maskę i wziął głęboki wdech rozglądając się i podziwiając okolice jednocześnie. Co jakiś czas kątem oka zerkał na parę znajdującą się nieopodal. Bardzo zaciekawiła go wieża, którą miał zamiar zobaczyć z bliska, ale jeszcze nie teraz. Usiadł na trawie i patrzył na ruiny.
Offline
Uśmiech zniknął jej z twarzy. Nie była gotowa na takie pytanie, a tutaj spadło ono tak nagle. Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. Podeszła bliżej do muru i oparła się o niego plecami, po czym spojrzała na księżyc z delikatnym uśmiechem ulgi.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. - odpowiedziała po dłuższej chwili. - Z jednej strony jest dla mnie opiekuńczą matką, chowającą mnie w ramionach za każdym razem gdy mam jakieś zmartwienie, z drugiej zaś to właśnie on pieści moje zmysły jak najdoskonalszy kochanek. Pragnę być bliżej niego i pragnę poczuć jego zimno na własnej skórze. - mówiła powoli i wyraźnie, z nutką tajemniczości i zastanowienia w głosie. - Matka mi powiedziała, że moja dusza podczas moich narodzin wzleciała wysoko i pocałowała się z księżycem. Dlatego jest dla mnie taki ważny...- westchnęła cichutko i z uśmiechem. Zamknęła oczy pozwalając na pieszczoty bladych promieni księżyca. Nie odzywała się, jakby zamarła...
Offline
Westchnąłem.
- Ach, więc to księżyc jest twoim ideałem piękna, męskim, odważnym, przystojnym, romantycznym mężczyzną z klasą. - Pokiwałem głową ze zrozumieniem, jakby było to coś najnormalniejszego w świecie. - Rozumiem.
Nagle dostrzegłem siedzącego opodal mężczyznę. Natychmiast uśmiech zszedł z mej twarzy.
- Spójrz... - wyszeptałem dramatycznym tonem. - Widzisz go? - Wskazałem ręką na mężczyznę.
Offline
Nevan szybko zauważył że mężczyzna wskazuje na niego palcem, nie będąc pewnym jego zamiarów przesunął powoli rękę do pasa i złapał za nóż, aby w razie konieczności szybko go wyciągnąć. Mimo wszystko udawał, że nie zwraca na niego uwagi i dalej podziwiał piękno ruin oświetlonych blaskiem księżyca.
Offline