div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Posłusznie usiadłem i wyciągnąłem przed siebie rękę, aczkolwiek ociągałem się. Nie byłem pewien, co chce ze mną zrobić. Po tym, jak widziałem, co potrafi zrobić, i to samej sobie, niezbyt jej ufałem. Ale teraz wyglądała na trzeźwą umysłowo...
- Jakie mogą być tego skutki? - zapytałem, udając zimną obojętność, ale głos mi drżał, więc wszystko poszło na marne. Zaczerwieniłem się ze wstydu. - Ekhm... To znaczy...
Umilkłem, bo wiedziałem, że teraz nie powiem nic sensownego.
Offline
Spojrzała w oczy Ziemowitowi i uśmiechnęła się tak, jak jeszcze nigdy się do niego nie uśmiechnęła. Delikatnie, subtelnie, niewinnie... i pociągająco. Związane włosy odsłaniały smukłą i bladą szyję, zachęcając tylko do całowania. Ale o tym nie teraz!
- Skutki? - wylała kroplę mleczka na palec wskazujący prawej ręki.- Po jednej kropli co najwyżej lekkie zaczerwienienie na skórze, swędzące, ale nie groźne. Wtedy nie mogę użyć tego mleczka. Gdybym nie sprawdziła, czy nie jesteś uczulony, a okazałoby się, że jesteś, i przyjąłbyś to doustnie nawet w małych ilościach, zapewne byłoby o wiele gorzej. - mówiąc to wmasowywała kroplę mleczka w nadgarstek mężczyzny. Robiła to bardzo delikatnie, a mężczyzna mógł zauważyć lekki, prawie że niewidoczny rumieniec na jej policzkach, kiedy tak śmiało dotykała jego dłoni. Zatrzymała dłonie na wewnętrznej stronie dłoni mężczyzny i zacisnęła je lekko na niej. Uniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy nieznajomego.
- Czujesz gorąco? Pieczenie lub swędzenie? Cokolwiek? - zapytała, przygryzając na końcu delikatnie wargi, które zaczerwieniły się, odcinając kolorem od bladej cery.
Offline
Poczekałem chwilę i odetchnąłem z ulgą.
- Nie. Nic. Chyba nic - oznajmiłem cicho, bojąc się, że tak naprawdę mnie boli, a ja tego nie czuję, i po przyjęciu wywaru doustnie wypali mi żołądek. - Chyba - dodałem jeszcze, choć tak naprawdę nie wiem, po co.
Spojrzałem na nią i zaskoczyła mnie jej mina. Stała się... pociągająca? Hę? Nie... To tylko złudzenie.
Offline
Uśmiechnęła się, pokazując biała zęby. Widziała, że nieznajomy się stresuje, ale to dobrze. Wiedziała, że ludzie boją się osób, które znają się na ziołach. Biorąc na przykład mleczko z sałaty jadowitej. Kilka kropel w te czy wewte może zadecydować o dobrym, niepożądanym lub całkowicie złym skutku...
- To dobrze. - stwierdziła krótko i wstała od stołu. Przyniosła z kuchni mały kubek z wrzątkiem , do którego wrzuciła liście piołunu pocięte na kawałeczki pędy bagna zwyczajnego. Do jej nosa, i do nosa Ziemowita zapewne też, doszedł dość przyjemny, aczkolwiek nieco gorzkawy zapach.
- Nie pij tego. - poleciła. Biorąc ze sobą całe kłącza tataraku, ponownie wyszła do kuchni, gdzie wrzuciła je do gotującej się wody.
- Zawołaj mnie, jak napar w kubku zrobi się ciemnozielony. - powiedziała do mężczyzny, wyobrażając sobie jego badawcze spojrzenie. Zaśmiała się cicho i zamieszała kłącza. Zapach ziół wypełnił dom, co bardzo jej się podobało.
Słońce już schowało się za horyzontem, a w domu zaczęła już panować ciemność. Sophie zapaliła kilka świeczek, które postawiła na stole w salonie. Ognisko w kuchni wystarczały jej, by przyzwyczajone do ciemności oczy widziały każdy kontur.
Offline
Z coraz większym niepokojem obserwowałem jej działania, jak miesza zioła, krąży od pokoju do kuchni i z powrotem. Ale cóż miałem robić, siedziałem w milczeniu, obserwując wodę w kubku. Gdy nabrała ciemnozielonej barwy, zawołałem Lunę.
- Co dalej? - zapytałem. - Co mam teraz zrobić?
Może moje ciągłe pytania irytowały, jednak wolałem mieć pewność, co ma się ze mną stać. Ciekaw też byłem lekcji Magii, które mnie czekały. Jak to będzie wyglądać? Życie jest pełne niespodzianek. Jeszcze niedawno zupełnie nie spodziewałbym się tego, że będę zgłębiał tajniki Magii i to z kimś takim, jak Luna, której o mało nie zgwałciłem i okradłem. No, ale gdyby nie ja, być może pocięłaby się nożem na kawałki.
Offline
Mężczyzna usłyszał śmiech kobiety dochodzący z kuchni.
- Przynieś mi go. Uważaj, bo jak wylejesz go na skórę to ręka Ci zmartwieje i odpadnie! - ciekawa była, czy nieznajomy zrozumie, że tylko żartuje, czy może uwierzy i będzie szedł jak najostrożniej. Cóż, interesującą rzeczą było obserwować jego zachowanie.
Sophie wybierała teraz miękkie kłącza z gotującego się wywaru. Syknęła cicho, gdy poparzyła się wodą.
- I weź fiolkę z mleczkiem! - dodała.
W większej części kuchni panowała ciemność.Jedynie postać kobieca i palenisko oświetlane było pomarańczowym światłem. Obraz ten był zapewne przerażający.Ona, spokojna i milcząca stojąca nad garnkiem, z którego unosiły się gęste kłęby pary wodnej, i dochodzący do tego ciężki i złowrogi zapach kłączy tataraku.
Offline
Gdy usłyszałem, że może odpaść mi ręka, zamarłem, przerażony. Ostrożnie wziąłem kubek i ruszyłem z nim do kuchni, idąc najwolniej, jak tylko można sobie wyobrazić. W połowie drogi zrozumiałem, że Luna żartowała, i syknąłem z politowaniem, nie tyle dla niej, co dla samego siebie.
- Oj, Luna... W takiej chwili we wszystko mogę uwierzyć. Nie żartuj sobie ze mnie! - rzekłem z wyrzutem, jednak w moim głosie wyraźnie było słychać rozbawienie.
Przyspieszyłem minimalnie, a gdy w końcu dotarłem, odetchnąłem z ulgą. Potem wróciłem po fiolkę z mleczkiem, którą postanowiłem wziąć osobno.
- Wracając do ziół - kontynuowałem. - Co teraz?
Offline
- Teraz zmieszam napar z kubka z wywarem z kłączy, a jak nieco wystygnie, dodam parę kropel mleczka. I będziesz to pił. - mówiła, spoglądając na napar z piołunu i bagna zwyczajnego. Odcedziła liście i łodygi od płynu, po czym wlała go do garnka.
- Zjedz kilka kłączy.- powiedziała podając mu misę z nieprzyjemnie wyglądającymi strączkami. - Porządnie pogryź i długo żuj. To Twój ostatni posiłek na dzisiaj. Jutro nic nie jesz.
Luna dodała ostrożnie kilka kropel mleczka z sałaty jadowitej i dodała go do stygnącego specyfiku. Nalała go do kubka i podała mężczyźnie.
- Małymi łykami. Póki ciepłe. -poleciła. - Jak już wypijesz i zjesz, idziesz do łóżka i próbujesz zasnąć.Nie powinno być trudno, bo napój leczy także bezsenność. - mówiła,rozplatając warkocz i rozczesując palcami włosy. - Nie przejmuj się, jeśli będziesz miał lekkie halucynacje, to normalne. Po prostu je zignoruj. - związała włosy wstążką w kucyk.
- Ja wyjdę na parę godzin, a ty nie tykaj żadnych ziół. Jeśli teraz weźmiesz coś do ust, może się źle skończyć. I nie żartuję.- spojrzała z powagą w oczy mężczyzny. - Tak więc, dobranoc! - podeszła do Dartona i pocałowała go w policzek, po czym zniknęła w ciemnościach lasu.
Offline
Mruknąłem coś w odpowiedzi. Skrzywiłem się, patrząc wrogo na strąki, które kazała mi zjeść. Wyglądałem jak ofiara losu. Ale zagryzłem zęby i niechętnie otwarłem usta, po czym włożyłem do nich jedno kłącze. Wszystko, by tylko pomścić rodziców i oczyścić sumienie. Powiadają, że zemsta to zło, że przemoc rodzi przemoc. Mam jednak nadzieję, że powalony przeciwnik już nie wstanie.
Dokończyłem jedzenie, popijając wywarem Luny, który, jak się okazało i co nie było dla mnie zaskoczeniem, niezbyt mi smakował (lekko mówiąc). Gdy już napełniłem żołądek, wstałem od stołu i poczułem, jak kreci mi się w głowie. Nagle wydawało mi się, że szafa jest jednocześnie przede mną i za mną, a krzesło mówi. Zaczynają się halucynacje, pomyślałem z goryczą. Czym prędzej udałem się do łóżka, by zasnąć i nie musieć tego przeżywać. Oj, Luna, Luna, oby lekcje Magii były mniej... niesmaczne.
Offline
Weszła do Chatki z hukiem trzaskając drzwiami. Była wściekła. Początkowa zaduma, z każdym stawianym przez nią krokiem, przemieniała się w złość. Tak! To właśnie on ją zostawił na pastwę losu ze swoimi uczuciami! To jego wina! A ona nie miała zamiaru mu wybaczać.
- Wstawaj! - krzyknęła już w salonie. Weszła do pokoju i spojrzała niepewnie na leżącego Dartona, borykając się z różnymi myślami. - Jeszcze śpisz?! - krzyknęła, chociaż o niebo słabiej i... bardziej czule?
Offline
Wyrwany ze snu, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody, uniosłem głowę i zaspanymi oczami spojrzałem na Lunę. Wyglądało na to, że nie miała dobrego humoru. Czyżbym zjadł nie te zioła, co trzeba? Po chwili dotarł do mnie sens jej słów.
- Em... - wymamrotałem. - Tak, jeszcze śpię, czemu pytasz?
Położyłem się na boku, tak, by być twarzą do niej.
- Może zechcesz również się położyć? W nocy trzeba regenerować siły. Chyba, że wolisz łazić po lesie. Ja, po namyśle, zostanę tutaj.
Offline
Skrzywiła się, gdy uświadomiła sobie, że do świtu zostało jeszcze kilka godzin i tak właściwie to obudziła mężczyznę w środku nocy. Zacisnęła powieki, powstrzymując się przed kolejnym wybuchem gniewu. Gdy otworzyła oczy wiedziała już, co zrobi. Nie miała nawet siły się opierać.
Szybkim krokiem podeszła do łóżka, właściwe to na nie wskoczyła, bez zbędnych ceremoniałów, beż żądnego kokietowania i uwodzenia. Pocałowała go drapieżnie i namiętnie, jakby czekała na to tysiąclecia. Dopiero po kilku sekundach jakby oprzytomniała i uniosła twarz na kilka centymetrów od twarzy nieznajomego i spojrzała mu nieśmiało w oczy, pytając o pozwolenie.
Offline
Zaskoczony, spojrzałem na nią, już całkowicie rozbudzony.
- Luna - mruknąłem, czując, jak bardzo mnie podnieca. Rozpalony, wręcz rzuciłem się na nią. Przytuliłem do siebie, pocałowałem.
- Luna - powtórzyłem. - Ale my się tak naprawdę nie znamy.
Zacząłem się ociągać, jednak jednocześnie zacząłem ją pieścić.
- Czy jesteś pewna tego, co robisz?
Ostatnio edytowany przez Darton (07-05-11 21:14:31)
Offline
Przyłożyła dłoń do policzka mężczyzny i uśmiechnęła się najpiękniej, jak zapewne uśmiechnąć się mogła, robiąc to niemalże przez łzy. Kiwnęła głową delikatnie.
- Tak, jak niczego innego. - wyszeptała i musnęła lekko wargami usta kochanka, po czym zaczęła całować subtelnie jego policzka, powieki i szyję. Była przy tym tak niesamowicie delikatna, że zupełnie nie przypominała siebie. Traktując każdy gest jak namaszczenie, pozwalała nieść się uczuciom i nie stawiać oporu.
Offline
Zacząłem ją pieścić jeszcze namiętniej, schodząc do niższych partii ciała, rozpalając jej zmysły. Cicho stęknąłem, rozebrałem się do końca. I nagle, gdy miałem ją pocałować, cofnąłem rękę i obróciłem się na plecy.
- Ale ja nie - wyszeptałem. - Jesteśmy sobie obcy. Nie znamy się prawie wcale. Nawet nie wiem, jak masz naprawdę na imię.
Spojrzałem na nią czarująco.
- A do tego - wyszeptałem. - Nie jestem pewien, czy jesteś dość ładna, by móc przespać się z takim facetem jak ja.
Westchnąłem i wpatrzyłem się w sufit.
Offline