div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Administrator
Przyjemnie wyglądająca okolica. Urodzajna ziemia sprawia, że pełno tu różnych przydatnych ziół, a w jeziorze żyje wiele gatunków ryb. Doskonałe miejsce na wypoczynek.
Offline
Przechadzałem się powolnym krokiem wzdłuż jeziora, wsłuchując się w najcichszą ciszę, jaką kiedykolwiek w życiu przyszło mi podziwiać. Woda była lekko zabarwiona na zielono, lecz w miarę czysta. Co jakiś czas słyszałem plusk - znak, że oprócz mnie są tu jeszcze ryby. Z pewnością usłyszały już moje kroki, pomyślałem. Nagle odeszła samotność, która ciążyła we mnie przez ostatnie parę dni. A to dlatego, że opuściłem rodzinne miasto, wszystkich znajomych, dom, by wyruszyć do Hirminii. Nie po to przyszedłem na ten świat, by spędzić go na jednej farmie. Czas zwiedzić świat.
Usiadłem na brzegu i zamyśliłem się. Na pobliskim drzewie odezwał się wreszcie pierwszy ptak, rozpoczynając trele.
...a było tak cicho.
Offline
Zbliżała się noc. Dawała o sobie znak już wtedy, gdy słońce minęło swój szczytowy punkt na niebie. Tęsknota narastająca w jej sercu właśnie osiągnęła swoje maksimum, dlatego też, jak każdej nocy, ona, otoczona ramionami ciemności, miała zamiar spędzić te godziny z księżycem i gwiazdami.
Szła więc powoli, obserwując z każdą chwilą odejście dnia. Delikatny uśmiech nie znikał z jej twarzy, a powolne taneczne kroki niosły ją w nieznane tereny. Nuciła cichutko pod nosem piękną i monotonną melodię, która niewinnie leciała przed nią w powietrzu, usypiając zmęczone rośliny i zwierzęta.
Nogi zaciągnęły ją aż nad jezioro. Cieszyła się niezmiernie widząc z daleko błyszczącą w ostatnich promieniach słońca taflę wody. Zaniepokoiła ją tylko nieznajoma sylwetka siedząca przy brzegu jeziora. Cóż, ostatnio coraz więcej odważa się na wieczorne i nocne spacery po lesie, co nie było jej na rękę. Zwłaszcza, że los coraz częściej stawiał na jej drodze nowe istoty.
Westchnęła cichutko i leciutko, i postawiła pierwszy krok w stronę brzegu jeziora, a za nim następne. Podeszła do jego brzegu tak, by znaleźć się kilka metrów od nieznajomego. I tam kucnęła tylko i palcem u prawej dłoni zaczęła zataczać kręgi na tafli wody, uśmiechając się przy tym i nie podnosząc wzroku na mężczyznę, zupełnie jakby go ignorując.
Offline
Jej widok mnie zaskoczył, a jednocześnie poczułem dziwne zmieszanie, lecz próbowałem zachować kamienną twarz. Wlepiłem spojrzenie w ziemię i zacząłem wyrywać pojedyncze kępki trawy, które nagle, nie wiedzieć czemu, stały się bardzo interesujące. Bawiłem się nimi przez chwilę, ukradkiem obserwując dziewczynę. Panująca wokół cisza nagle stała się uciążliwa i niezręczna. Po kilku dobrych minutach milczenia postanowiłem je przerwać.
- Witaj. - Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem, że mój głos nie był taki śmiały i pewny, jak zwykle. - Jesteś stąd?
Offline
- Nie, nie jestem stąd... - odpowiedziała z uśmiechem patrząc na swoje odbicie w wodzie. Zataczała palcem małe kręgi przez kilka sekund, po czym włożyła całą dłoń do wody i dotknęła nią dna. Uniosła twarz by spojrzeć na niebo, uśmiechając się przy tym z tęsknotą. Dopiero teraz spojrzała na mężczyznę z widmem delikatnego uśmiechu. Uniosła delikatnie dłoń na wysokość oczu i palcem wskazującym pokazała na wieczorne niebo, na którym pojawiały się już pierwsze błyski gwiazd.
- Jestem stamtąd...
Offline
Zmarszczyłem brwi, patrząc tam, gdzie wskazywała.
Niebo.
Nie do końca ją zrozumiałem. Dlaczego ona nie może mówić jaśniej? - pomyślałem. Dopiero teraz spostrzegłem, że jezioro, jak i wszystko wokół, nabiera ciemnej barwy. Zapadał zmierzch. Położyłem się na trawie i westchnąłem, napawając się emanującym zewsząd spokojem. Wsłuchałem się w rechotanie żab i odgłosy budzącego się, nocnego życia.
- Lubisz wędkować?
Offline
Uśmiechnęła się nieco szerzej. Rzadko spotykało się osoby, które nie pytały się tak po prostu o imię czy przystawiały bez niczego miecz do gardła. Lubiła rozmawiać z kimś, nie znając jego imienia. Imię od zawsze było dla niej pewnym symbolem zniewolenia, odebrania wolności i naturalnej przynależności. Dlatego też często posługiwała się przydomkiem "Luna", oznaczającym po prostu " księżyc". To przynajmniej do niej pasowało.
Uniosła lekko nadgarstek i spojrzała na srebrny wisiorek w kształcie księżyca doczepiony do srebrnej bransolety z osobliwą czułością i miłością w oczach.
- Nie wiem, nigdy nie próbowałam. Ale lubię pływać. - dodała, podchodząc do mężczyzny i kładąc się tuż przy nim. Spoglądała w gwiazdy przez chwilę, po czym zamknęła oczy.
- A Ty? Lubisz pływać? - zapytała cicho, tak, by nie zakłócić nocnej pieśni jeziora, drzew...
Offline
- Pływać? - przypomniałem sobie nagle wspólne chwile spędzone razem z ojcem, gdy uczył mnie pływać w małej rzeczce hen, daleko stąd. Miałem wtedy może z dziesięć lat. Moje wciąż powtarzające się, nieudolne próby pływania, śmiech taty, któremu towarzyszył również mój...
Teraz przed oczami miałem martwe ciała rodziców, leżące w niemal pustej chacie. Znów powróciła tęsknota, coś zabolało mnie w okolicach klatki piersiowej. Poczułem się bardzo samotny.
- Lubię.
Ale nie potrafię, dodałem w myślach.
Offline
- Czyli coś nas łączy... - powiedziała z uśmiechem na ustach, otwierając oczy i przekręcając głowę w stronę mężczyzny. Zlustrowała jego twarz z dość beznamiętnym wyrazem twarzy, po czym ponownie skierowała twarz w stronę ciemnego nieba, na którym jarzyły się gwiazdy otaczające księżyc. Bolało ją, gdy patrzyła na niego wiedząc, że jest on tak daleko, taki nieosiągalny. Ale bolało ją jeszcze bardziej, gdy go nie widziała...
Offline
- Coś tak - odparłem zamyślonym tonem.
Miałem zupełny zamęt w głowie, moje ciało się odprężało, lecz umysł - jak zawsze u mnie - pozostał czujny. Westchnąłem po raz kolejny i położyłem pod głowę ręce. Dziewczyna bardzo mnie zaintrygowała, była zupełnie inna, niż wszystkie. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Sprawiła, że zamęt w mej głowie przybrał na sile, ale z drugiej strony leżenie obok niej, podczas wschodu księżyca, nie martwiąc się o nic, podobało mi się.
- Ten śpiew - mruknąłem - To nocne życie, sprawia, że noc przestaje kojarzyć się z ponurą ciemnością. Noc wcale nie jest gorsza od dnia. Tak myślę.
Ostatnio edytowany przez Darton (25-01-11 19:01:59)
Offline
- Nie ma rzeczy gorszych. - odpowiedziała po chwili zamyślenia. - Świat zbudowany jest na zasadzie równowartego kontrastu. Dobro - zło, narodziny - śmierć, dzień-noc... Miecz jest tak samo wiele wart jak księga. Świat nie może istnieć bez zła, tak samo, jak i bez dobra. Dzień nie byłby dniem, gdyby nie noc, noc nie byłaby nocą, gdyby nie dzień. Szanować trzeba wszystko. Ale przyznam się, noc kocham wyjątkowo... - mówiła patrząc się na gwiazdy.
To, o czym mówiła, jest kluczem do poznania prawdziwego oblicza otaczającej nas rzeczywistości i do możliwości manipulacji energią schowanej w otoczeniu... Westchnęła cicho i obróciła twarz w stronę mężczyzny, uśmiechając się przy tym uroczo.
- A Ty? Jak uważasz?
Offline
- Podobnie - przyznałem szczerze, bo rzeczywiście miałem podobną teorię na ten temat. Zamknąłem oczy i po chwili przewróciłem się na bok, by ułożyć się wygodnie i całkowicie wsłuchać w pieśni istot, które do życia budziły się w nocy. Rechotaniu żab towarzyszyło cykanie świerszczy, pohukiwanie samotnej sowy i wycie wilków gdzieś w dali.
- Często tu przychodzisz? - zapytałem, otwierając oczy i patrząc prosto w oczy dziewczyny.
Offline
- Spaceruję każdej nocy. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach, nie odwracając głowy i spoglądając czarnymi oczyma w oczy mężczyzny. - Widzisz, bowiem jestem Córką Nocy... Aniołem Ciemności, jak wolisz. - uśmiechnęła się uroczo.
- Niektórym wydaje się dziwne, że kobieta, która w dodatku nie potrafi posługiwać się bronią, wybiera się na samotne niebezpieczne nocne spacery. Ale widzisz... - tutaj ponownie obróciła twarz w stronę nieba. - ... ja wcale nie jestem tutaj samotna. - zamknęła oczy. Słońce już całkowicie ustąpiło księżycowi, który teraz w jasną gwieździstą noc oświetlał bladą i gładką cerę kobiety sprawiając, że zdawała się ona delikatnie je odbijać. Gdy tak leżała bez ruchu, z zamkniętymi oczyma, wyglądała jakby była nieżywa. W dodatku jej uroda dodawała jej wrażenie tajemniczości, mistycyzmu, nierealizmu... Jakby była tylko zjawą...
Offline
- Mhm - mruknąłem w odpowiedzi. Przyglądałem się jej teraz, patrząc, jak światło księżyca pada na jej gładką cerę. Wyglądało to tak, jakby cały czas była z nim w więzi, kontaktowała się z nim, a razem świetnie się rozumieli. Obserwowałem ją przez dobrą minutę, w milczeniu.
- Księżyc dodaje ci uroku - powiedziałem powoli, po czym chwyciłem ją za rękę. - Oto jest początek nocy, masz zamiar ją na leżeniu w bezruchu?
Offline
Jej dłoń nawet nie drgnęła, podobnie jak jej twarz i powieki. Trwała dalej w bezruchu, tylko jej klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała w spokojnym, prawie niewidzialnym oddechu.
- Tylko, widzisz... - zaczęła dość nieśmiało. - ... ja wcale nie jestem w bezruchu... - tutaj otworzyła oczy i powoli obróciła twarz w stronę mężczyzny, uśmiechając się uroczo i tajemniczo, spoglądając dość nieśmiało w oczy.
Offline