div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }
Usiadłem z powrotem.
- Jak chcesz... - rzekłem, po czym szybko chwyciłem butelkę i wydoiłem resztę jednym łykiem. Następnie poczułem, że robi mi się nie dobrze, toteż czknąłem, wymamrotałem coś niezrozumiałego i przewróciłem się na bok.
- W jakim sensie...HYP!...wykorzystać?
Potem przeturlałem się na drugi bok, tak, by na nią spojrzeć. Czułem, że zaraz zwrócę zawartość żołądka, toteż szybko wstałem, pokuśtykałem do miejsca, gdzie rosła wyższa trawa, i cisnąłem wymiocinami. Potem zachwiałem się i upadłem na plecy.
- Na bog-HYP!-ów...
Ostatnio edytowany przez Darton (01-05-11 20:52:07)
Offline
- Słaby łeb masz, wiesz? - powiedziała z pewną troską w głowie. - Ale wiesz, pomogę Ci... - dodała i podniosła się z ziemi. Zaczęła rozpinać guziki swojej koszuli i ściągnęła ją. Cieszyła się, że pewnego czasu zainwestowała w gorset, toteż nie pozostała z nagimi piersiami. Podeszła do brzegu jeziora, zamoczyła koszulę w zimnej wodzie i , nie wyciskając jej, szybko podeszła ( jeśli to chodzeniem nazwać można było ) do leżącego mężczyzny i wycisnęła mu wodę na głowę.
- Przecież nie wypiłeś aż tak dużo, a i jadłeś w karczmie! - mówiła z wyrzutem. - To Ty miałeś się mną zajmować, nie ja Tobą... - dodała. Jeśli tak dalej pójdzie, to rzeczywiście będzie musiała się nim zająć.
Offline
Poczułem gwałtowny atak zimnej wody, uderzającej na twarz. Wzdrygnąłem się i przekręciłem na bok. Jednocześnie poczułem ulgę.
- Może dlatego, że rzadko się-HYP!-upijam... - wymamrotałem i spojrzałem na Lunę, od pasa w górę odzianą w gorset. Wyobraziłem sobie przez chwilę, że wcale go nie ma, że widzę ją nagą... Uśmiechnąłem się do siebie, czując ochotę na więcej fantazji. Zaraz jednak skarciłem się w myślach. Ona ci tu pomaga, leżącemu, uchlanemu, poświęcając własną koszulę, żeby ci wodę na łeb wylać, a ty co?
Ale fantazje nie są niczym złym!
Ech... nie ważne.
- Nieźle się trzymasz - przyznałem. - Tyle wypiłaś, i na-HYP!-wet można zro-HYP!-zumieć, o czym mówisz...
Offline
- Trening czyni mistrza. Obawiam się jednak, że nie mogę w tym stanie korzystać z magii. Po za tym zmorzy mnie bardziej za kilkanaście minut. - zakończyła, starając się mówić w miarę wyraźnie,c o nawet jej wychodziło. - Ty chyba nie dasz rady, co? - westchnęła i zatoczyła się lekko. Zaczynało jej się kręcić w głowie.
- Choć, wstawaj. Znam lepsze miejsce na rzyganie i przespanie się, a i na późniejszego kaca. - powiedziała łapiąc go za rękę i pomagając wstać. - Błagam, tylko postaraj się. To niedaleko... - pospieszała i pomogła wstać. Zarzuciła jego rękę przez siebie o ciągnęła w stronę miejsca, które niedawno odkryła. - Ale pomóż mi! Sama nie dam rady!
Offline
- Ta... ta... - Ale dzie...? - wymamrotałem na wpół przytomnie, pozwalając się prowadzić. Po chwili stwierdziłem, że mogę iść samodzielnie, no, może z lekką asekuracją.
- Dam radę - powiedziałem, po czym czknąłem. - Ale jakbym miał upaść, bądź gotowa.
Następnie podreptałem u jej boku, zataczając się wcale nie lekko i czkając co parę sekund.
- Ale ładne widoki - oznajmiłem, patrząc w trawę przed sobą.
Offline